Blondynka przełknęła gorączkowo ślinę. Spojrzenie
Erzy było przerażające i przeszywało ją na wskroś, zaglądając w najgłębsze
zakamarki duszy. Przeszedł ją dreszcz.
- Ee.. ja.. no.. – jąkała, uciekając oczami na
boki, starając się nie wyłapać jej wzroku.
- Słucham Lucy – rzekła spokojnie, choć dało się
usłyszeć w jej tonie głosu spore napięcie.
Scarlet podeszła bliżej, wprawiając w niepokój
przyjaciółkę. Heartfilia chciała jej powiedzieć o wszystkim, ale nie wiedziała
ile może zdradzić, żeby nie wzburzyć tym szkarłatno włosej. Co miała wymyślić?
Spojrzała jej w oczy i otworzyła usta.
- Erza?
Cichy głos dobiegł zza stojącej dziewczyny, która
powoli odwróciła się, pełna obawy.
Stojąca z luźno puszczonymi rękoma wzdłuż ciała
Mei, przyglądała się dziewczynom z pewną obawą na twarzy. Uśmiechnęła się
nieśmiało i wyciągnęła rękę w kierunku Titanii. Ona parzyła szeroko otwartymi
oczami, które napełniły się łzami.
- Mei…
Natychmiast przylgnęła do niej, wydając z siebie
ciche łkanie. Jej płacz był czymś niezwykłym, gdyż rzadko kto mógł ujrzeć
poruszenie twardej, stanowczej i nieugiętej kobiety.
Lucy patrzyła na nie wzruszona. Znały się w
dzieciństwie i po wielu latach mogły się w końcu spotkać. Czuła radość.
Cieszyła się widząc, że przyjaciele są szczęśliwi. Chciała zostawić je same,
żeby mogły spokojnie porozmawiać, dlatego oddaliła się w kierunku baru.
Idąc tam, zauważyła przy jednej z ław wzdychającą
niebiesko włosą, drobną dziewczynę. Podeszła do niej i przysiadła się z
uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry Levy – zaćwierkotała.
- O… witaj Lucy – szepnęła zamyślona dziewczyna.
- Czy… czy coś się stało? Nie wyglądasz za dobrze
– stwierdziła, uważnie się jej przypatrując. Martwiła się o nią.
- Ach… szkoda gadać Lucy – westchnęła, kładąc się
na stole.
Blondynka zauważyła, że od kilku dni jej przyjaciółka
jest jakaś markotna, jakby nieobecna i ciągle zamyślona. Położyła jej dłoń na
plecach, chcąc dodać otuchy.
- Levy, wiesz, że jeżeli coś cię trapi to możesz
mi o tym powiedzieć, prawda? – mówiła, chcąc zachęcić towarzyszkę do zwierzeń.
Niebieskie, falowane włosy, zadrgały. Dziewczyna
podniosła tułów i obróciła się w stronę blondynki. Uśmiechnęła się blado,
patrząc na swoje splecione dłonie.
- Wiesz… martwię się – jęknęła.
- Martwisz? Ale o co?
- No martwię się o kogoś… - policzki niebiesko
włosej zarumieniły się. – O Gajeela – zawstydzona ukryła twarz w dłoniach.
Lucy zbita z tropu, zastanawiała się, czy dobrze
usłyszała. Pokręciła głową, uzmysławiając sobie, że słuch ją nie myli. Uśmiechnęła
się chytrze.
- Ty i Gajeel? – szczerząc się, szturchnęła
przyjaciółkę w ramię. – No, no, nie chwaliłaś się zbytnio.
- Co? Nie! To nie tak… - broniła się, oblewając
twarz rumieńcem. – Ja po prostu… No bo… On tak długo nie wraca z misji, a
zawsze załatwiał wszystko szybko. W dodatku jest z Juvią, to powinni uporać się
z tym raz dwa… - wierciła się, unikając ciekawskiego wzroku blondynki.
Lucy złapała jej dłoń i zaczekała, aż ta na nią
spojrzy.
- Levy… Nie masz się co przejmować. Gajeel to
facet ze stali i to dosłownie! – zachichotała. – Wróci, nim się obejrzysz.
Przyjaciółka odetchnęła z ulgą, wiedząc, że ma
oparcie w kimś zaufanym. Uśmiechnęła się pogodnie, odwzajemniła uścisk i wolną
ręką pogładziła rąbek spódnicy.
- Swoją drogą, to jak ci idzie z Natsu? –
wypaliła, zmieniając temat na swoją korzyść.
- Z nim? Coraz bardziej nie mogę go zrozumieć… -
żaliła się, opierając łokcie na stole. – Jest taki dziecinny i strasznie… hm…
zuchwały.
- Był tak od zawsze – potaknęła, śmiejąc się.
- Taak…
- Wiesz, ale jak tak na was patrzę, to coś musi
między wami być, że Natsu tak często wybiera twoje towarzystwo – rozmyślała
głośno Levi, drapiąc się po brodzie.
- Ona go luuuubiii – odezwał się tłumiony
chichotem cienki głosik.
Podskoczyły jak poparzone, domyślając się, że
były podsłuchiwane przez część rozmowy, jak nie całość.
- Happy! Co ty sobie myślisz? – krzyknęła zirytowana
Lucy, patrząc na kota ze złością.
- Skoro mówicie o Natsu, to nie możesz się
czepiać – trajkotał.
- Mogę, bo nie możesz nas podsłuchiwać, z resztą
to nie twoja sprawa, więc idź stąd – karciła go, czując rumieńce na policzkach.
- Moja, bo nie możesz obgadywać mojego
przyjaciela – odpowiedział, krzyżując łapki.
- Ja go wcale nie obgaduje! Natsu…
- O mnie mowa?
Ucieszony chłopak siedział, obok blondynki i
oparł rękę na jej barku. Jakim cudem znalazł się tak szybko, zupełnie
niezauważony? Dziewczyna patrzyła na niego zdezorientowana, zapominając, co
właśnie chciała powiedzieć. Zaraz, o czym to ona?
- Właśnie, co z tym zadaniem, o którym mi
mówiłeś? Muszę mieć na spłatę czynszu, a ty jak na razie mi w tym nie pomagasz –
mruknęła, zezując na kota.
- A! Tak, właśnie… - wstał i błyskiem w oczach,
wyszczerzył się. – Chodźmy do Miry, bo czas ucieka.
Lucy westchnęła i spojrzała na przyjaciółkę.
- To do zobaczenia Levy – przytuliła ją,
podniosła się, stając obok maga.
Razem z Happym skierowali się w stronę baru.
- Powodzenia Lucy! – zawołała wesoło niebiesko
włosa.
Heartfilia uśmiechnęła się. Dotarli na miejsce,
gdzie czekała na nich, wycierająca kufle po piwie, Mira. Nucąc wesołą melodię,
wyciągnęła spod lady, zgiętą na pół kartkę i wręczyła ją dziewczynie. Patrzyła
na nich, z podejrzliwym zadowoleniem.
We trójkę przyjrzeli się ogłoszeniu.
- Znaleźć kufer? – zdziwiła się blondynka. – To tyle?
Natsu wydarł jej papier z ręki.
- Wooow!! Zobacz jaka nagroda!! – zawołał podekscytowany.
– Pewnie są tam skarby. Złoto, pełno złota!
- Coś mi tu śmierdzi – mruknęła, drapiąc się po
głowie. To było zbyt proste zadanie, jak za taką cenę.
- Właśnie. Lucy spierdziałaś się, musisz stąd
wyjść – zachichotał Happy, zasłaniając nos łapkami. Razem z nim zarechotał
głośno chłopak.
Dziewczyna oblała się rumieńcem i poirytowana,
zdzieliła ich obu po głowach. Złapali się za bolące miejsca, trąc dłońmi, by
złagodzić cierpienie.
- Głupki – burknęła, otrzepując ręce.
- To jak? Weźmiecie zadanie? – zagaiła rozbawiona
Mira.
Magowie nie odezwali się, patrząc w oczekiwaniu
na decyzję uspokajającej się przyjaciółki. Zerknęła na nich spod byka i z zupełnie
radosną miną skierowała się do barmanki.
- Oczywiście. Wiesz, może kto jest zleceniodawcą?
– spytała z uśmiechem.
- Niestety nie. Na kartce macie adres, ale myślę,
że nie powinno być problemów, więc gładko pójdzie wykonywanie misji.
Umotywowana słowami koleżanki, Heartfilia,
stuknęła chłopaka w ramię.
- Idziemy – postanowiła.
Mag kiwnął głową i zadowolony wraz z Happym
ruszył przodem. Blondynka pomachała Mirze na pożegnanie, maszerując za
przyjaciółmi.
Rozejrzała się po wnętrzu. W oddali dostrzegła
rozmawiające spokojnie Mei i Erzę. U niebiesko włosej, dostrzegła na
odsłoniętej prawej łopatce znak gildii w śliwkowym kolorze. Więc ją przyjęli.
Zadowolona z takiego obrotu sprawy Lucy, postanowiła porozmawiać z nią po
powrocie z wykonanego zlecenia. Chciała dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
Przełknęła ślinę, uzmysłowiwszy sobie, że będzie
musiała porozmawiać także z Titanią.
Bickslow : Uwaga, zaczyna.
OdpowiedzUsuńGaLevy... *.* Kyaaaa ~ ! Słodko :3
Happy, ty mały... Oj, będzie z tobą krucho...
No i Natsu z Lucy razem idą na misje... Ile to może się wydarzyć :3
Pisz szybciutko, weny życzę :3
~Reneé
Lalalala jak że sie cieszę ze już się coś pojawia między GaLevy ;33 Natsu jak z czyms wypali :D on sie nigdy nie nauczy zeby nie przeszkadzac w rozmowie :D ale i tak go luubię !
OdpowiedzUsuń