Łączna liczba wyświetleń

22 grudnia 2012

Rozdział 5 - Dobre rzeczy narobią smaku

Titania przyglądała się różnym wypiekom, które były wystawione za szybą w cukierniczej ladzie. Każde z nich wyglądało niesamowicie i niezwykle smakowicie. Kątem oka dostrzegła truskawkowy tort z cukrowymi zwierzątkami na wierzchu, na który miała ochotę od dłuższego czasu. Zaraz… co ona tu robiła? Ach tak! Przecież jutro chciała wyprawić przyjęcie powitalne dla Mei! Szukała odpowiedniego ciasta. Zastanawiała się, czy dziewczyna może się tego po niej spodziewać. W końcu tyle czasu się nie widziały, więc ten dzień musiał być wyjątkowy. Poprosiła już o pomoc Mirę i Levy, uprzednio im wszystko wyjaśniając.
Poprawiła białą sukienkę. Było jeszcze bardzo ciepło, mimo późnej jesieni. Wpadł jej do głowy pewien pomysł.
Pojawił się sprzedawca.
- Oh… panna Scarlet. Słucham? Pewnie chce pani kupić ciasto truskawkowe, prawda? – spytał uprzejmie.
- To przy okazji – uśmiechnęła się. Zerknęła jeszcze raz na wypieki. – Poproszę ten brzoskwiniowy. Przybyła nowa członkini – uściśliła.
- Oczywiście, już podaję. Czy może coś napisać? – schylił się, wyciągając świeżo zrobione ciasto.
- Hm… może… Witamy w Fairy Tail? – zaproponowała. Chciała wymyślić coś lepszego, ale tylko to wpadło jej do głowy.
Cukiernik potaknął i z uśmiechem oddalił się w głąb sklepu z zamówieniem.
Tak, to będzie niezapomniany dzień, pomyślała, układając w głowie plan.
Niedługo potem sprzedawca zjawił się z powrotem z różowym i białym pudełkiem w rękach. Dziewczyna odebrała pakunki, zapłaciła i wyszła na zewnątrz. Musiała szybko dostać się do dormitorium dziewcząt, żeby słodkości się nie rozpłynęły.
Po drodze spotkała idącą w jej stronę dziewczynkę z białą kotką u boku.
- Witaj Wendy – uśmiechnęła się. – Idziecie do gildii z Carlą?
- Tak – potwierdziła ucieszona niebiesko włosa.
- Dobrze. Nie widziałyście może Natsu i Lucy? – spytała zaciekawiona. Istotnie, tych dwoje razem z Happy’m nie było już od kilku dni.
- Nie – westchnęła Carla. – Nie ma ich, więc jest strasznie cicho, co jest już irytujące…
Chyba się przyzwyczaiłyśmy do tego hałasu – mruknęła, zerkając na pudełka w rękach Erzy.
Podchwyciła spojrzenie kotki.
- Tort. Jutro wyprawiamy przyjęcie powitalne dla Mei – poinformowała obie. – Robię jej niespodziankę. Przyjdźcie na plaże, będzie ciekawie.
Oczy dziewczynki zalśniły.
- Możemy? Carla, trzeba iść na zakupy! – ucieszyła się.
- Eh… - jęknęła kotka.
- Weźcie ze sobą stroje – puściła im oko, chcąc już iść dalej.
- Ano… Erza?
Spojrzała uważnie na zakłopotaną dziewczynkę.
- Bo tak się zastanawiałam… Mei mi kogoś przypomina… - zaczęła nieśmiało, gniotąc w dłoniach fałdę sukienki. – To jest siostra Jellala, prawda?
Titania wpatrywała się w nią, milcząc, co jeszcze bardziej kłopotało Wendy. Szybko się domyśliła. Erza nikomu o tym nie mówiła, mogli się tego domyśleć ci, którzy dłuższy czas przebywali z chłopakiem, żeby ujrzeć ich podobieństwo.
- Tak – potwierdziła, czekając na reakcję towarzyszki.
- Tak myślałam. To dobrze… Ona jest taka miła, jak on i ładna – zarumieniła się, kiedy spojrzała w oczy czerwono włosej.
- Wiem. I świetnie gotuje – wspomniała, przypominając sobie wczorajszą wspaniałą kolację w dormitorium, jaką im zrobiła. – Wendy, muszę iść, bo ciasto się zepsuje, przez ten upał.
Smocza zabójczyni potaknęła i nie zatrzymywała dłużej maga klasy S. Ta ruszyła, by czym prędzej dostać się do dormitorium, a miała sporo do przejścia. Na szczęście nie zastanie tam Mei, która dopiero jutro miała wrócić do Magnolii.
 
Natsu kopnął nogą drzwi, które otworzyły się na oścież z impetem.
- Wróciliśmy! – ryknął radośnie, wchodząc do budynku gildii.
Wszyscy tam zebrani powitali ich chórem. Wypytywali o długa podróż i szczegóły zadania. Lucy widziała, że chłopak po przyjeździe jest bardzo radosny, taki jak zawsze. Cieszyła się, że są już w Magnolii, z daleka od tego typka…
Rozejrzała się wokół, wypatrując jasnoniebieskich falowanych włosów. Levy siedziała niedaleko, otoczona kilkoma książkami i z czerwonymi okularami na nosie czytała je w szybkim tempie.
Podeszła do niej, przeciskając się między stłoczonymi magami.
- Lu-chan! – zawołała, zauważywszy, że dziewczyna się zbliża. – Długo was nie było.
- Levy – ucieszyła się i usiadłszy obok niej, uścisnęła ją.
- No to opowiadaj, gdzie się podziewaliście – złapała ją za dłonie i spojrzała głęboko w oczy.
Przygryzła wargę, spuszczając wzrok.
Niebiesko włosa przyglądała się jej w wyczekiwaniu. Zaczęła mówić po cichu o wszystkim, co się stało, żeby tylko przyjaciółka mogła ją usłyszeć. Wszyscy byli zajęci obserwowaniem, wydurniającymi się Natsu i Happy’m, którzy przedrzeźniali się z Gray’em. Nikt prócz niej, nie mógł jej usłyszeć. Szeptała, czując wypieki na twarzy i zbierające się w oczach łzy. Było jej wstyd, że dała się tak łatwo podejść. Gdyby nie było tam Smoczego Zabójcy…
Pod koniec wytłumaczyła ich opóźniony powrót do Magnolii.
- Wiesz… Natsu nie zdążył wyjść z pociągu i pojechał do innego miasta, a później znowu gdzie indziej i krążył tak przez kilka dni. Zabawne, że nikt z podróżujących się nie skapnął. A my z Happy’m musieliśmy go znaleźć – zachichotała nerwowo, zerkając ukradkiem na przyjaciółkę.
Levy westchnęła i opiekuńczo chwyciła dłonie Lucy, dodając jej tym samym otuchy.
- Lu-chan… już jest dobrze, nie ma tu Clauda, więc nie martw się – pocieszała ją. – Właśnie. Wiem jak się zrelaksujesz! – dodała entuzjastycznie, potrząsając jej rękoma.
- W sensie? – bąknęła zdezorientowana.
- Jutro urządzamy Mei przyjęcie powitalne na plaży. Erza wszystko organizuje i jest strasznie podekscytowana. Pomagamy jej w tym z Mirą, więc może chciałabyś się przyłączyć? – spojrzała jej głęboko w oczy, mając nadzieję, że się zgodzi.
Heartfilia właściwie była zmęczona i nie bardzo miała ochotę na takie rzeczy, jednak Levy miała rację. Chciała wyciągnąć ją z przygnębienia i pomóc się jej odprężyć. Bardzo tego potrzebowała.
- Jasne – zgodziła się po długim zastanowieniu.
Przyjaciółka rzuciła się na nią i trzymając ją w objęciach, wyszeptała:
- Wszystko będzie dobrze…
Kiwnęła głową i powstrzymując łzy, odwzajemniła uścisk. Odsunęły się od siebie i obie uśmiechnęły się pogodnie. Nie mogła przecież wiecznie myśleć o tym, co było, jeszcze wiele przed nią.
- Właśnie… Jak tam Gajeel? – uśmiechnęła się chytrze.
Zaskoczona pytaniem McGarden, zmieszała się i dostając różowych wypieków na policzkach, zaczęła uciekać wzrokiem i kręcić głową.
- Ano… No wrócił już z Juvią – mruknęła, gniotąc dłońmi sukienkę.
- I…? – Lucy próbowała jak najwięcej wyciągnąć od dziewczyny, która ostatnio tak niewiele jej mówiła.
- Rozmawialiśmy przez chwile, ale jemu się gdzieś bardzo spieszyło i później nie specjalnie miałam okazję go zobaczyć – westchnęła zawiedziona.
Blondynka spoglądała na nią, ciekawa, co takiego jest z tym magu, że podoba się on Levy. Nie był specjalnie urodziwy, nawet miły, a opryskliwy i arogancki. Widocznie coś się musiało między nimi wydarzyć. Martwiła się tylko, czy to zauroczenie nie jest jednostronne.
- Wiesz… Jak nie dzisiaj, to spotkacie się jutro na tym przyjęciu – stwierdziła, wyobrażając sobie tą sytuację.
- Nie wiem, czy on tam przyjdzie, mam nadzieję, że tak – uśmiechnęła się rozmarzona.
- W takim razie Levy, chodźmy się gdzieś przejść, co? Strasznie jest tutaj gorąco – Lucy wstała, machając dłońmi przed twarzą.
Dziewczyna potaknęła i z ochotą obie wyszły na zewnątrz budynku.
 
Wróciła z powrotem do swojego domu, zmęczona chodzeniem po rozgrzanych od gorącego słońca ulicach i przygotowaniami do jutrzejszej zabawy. Rozmawiały zupełnie na luzie o ubraniach, książkach i chłopcach. Przyjaciółka skutecznie odciągała ją myślami od Clauda, jednak teraz, kiedy jest sama, wspomnienia wróciły.
Zapaliła światło. Mieszkanie było czyste, więc maniakalne sprzątanie było daremne. Podeszła do uchylonego okna. Powietrze nie było już takie duszne. Na ciele wyczuwała przyjemne podmuchy nocnego wiatru. Niebo lśniło gwiazdami, tworząc piękny widok.
Noc idealna dla zakochanych par.
Westchnęła rozmarzona, opierając głowę o dłonie, a łokcie na parapecie. Żałowała, że musiała rozstać się z przyjaciółką, ale zmęczenie dawało się jej we znaki, więc mimo szczerych chęci musiała odsapnąć.
Zerknęła na ulicę. Zauważyła ciemną, smukłą postać, wpatrującą się w jej okno. Nie mogła ujrzeć twarzy, chociaż starała się maksymalnie wytężyć wzrok. Przeszedł ją dreszcz.
To mógł być ten lokaj. Teraz stał się jej dręczycielem?
Zamknęła ono i roztrzęsiona, podbiegła do drzwi, zatrzaskując je na klucz. Nikt nie wejdzie.
Wbiegła do łazienki, do najdalszego kąta od strony ulicy. Usiadła skulona na kafelkach, czując jak po policzkach spływają jej łzy.
- Natsu… boję się, gdzie jesteś? – załkała.
Nie było go z nią, chociaż tego potrzebowała. Chciała, żeby jak wtedy chronił ją, objął ramionami i mówił, że nic się nie stanie.
Złapała rękoma za kolana i przyciągnęła je bliżej klatki piersiowej. Wokół panowała ciemność. Jedynie nikłe światło wlatujące przez okienko, rozjaśniało kawałek podłogi. Oparłszy się o ścianę, zamknęła oczy. Próbowała uspokoić władające jej ciałem dreszcze.
- Proszę… - szepnęła.
Powoli przez narastającą duchotę, czuła zawroty głowy, które coraz bardziej się nasilały. Tracąc przytomność, zapamiętała ciche otwieranie drzwi do łazienki i podchodzącego do niej mężczyznę. Zemdlona, ciężko osunęła się na twardą posadzkę.
 
Głos. Wyraźnie usłyszał jej cichy, przerażony szept. Uważnie nadstawił ucha, zatrzymując się w zadaniu ciosu, stojącemu przed nim Gray’owi. Oboje trzymali się za ubrania i zanim Natsu, zdążył zareagować, poleciał do tyłu, przyjmując uderzenie w szczękę.
- I znowu cię pokonałem skośnooki – Lodowy mag uśmiechnął się triumfalnie, otrzepując dłonie.
Prychnął, pocierając obolałe miejsce i odwrócił głowę w kierunku wyjścia.
- Cholera… - mruknął.
- Przyznasz w końcu, że jesteś słaby? – spytał, kucając naprzeciw leżącego.
- Sprałbym cię na kwaśne jabłko, ale nie mam na to czasu. Lucy ma chyba kłopoty – wstał i nie bacząc na zdziwienie Gray’a pobiegł do domu przyjaciółki.
- Chciałby… - warknął, idąc w kierunku baru.
Natsu pędził ile sił w nogach, mając nadzieję, że to tylko jakiś omam i kiedy do niej wejdzie, ona jak zwykle na niego nakrzyczy.
Dotarł na miejsce. Z dołu widział, że w pokojach jest ciemno, chociaż Lucy zawsze czuwała jeszcze przez jakieś dwie godziny. Może była chora? Nawet gdyby tak, musiał sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Wdrapał się zręcznie po ścianie, jednak nie mógł wejść do środka przez okno jej sypialni. Było zamknięte i to szczelnie.
Zaklął siarczyście pod nosem, zeskakując na ziemię. Przemknął przez korytarz, przeskakując po kilka stopni na schodach i znalazł się pod drzwiami jej mieszkania. Chwycił za klamkę i znowu napotkał na opór. Szarpnął kilka razy. Nic. Wzburzony chwycił w odpowiednich miejscach i gwałtownym ruchem, wywarzył drzwi z zawiasów. Lucy będzie wściekła, jak to zobaczy, pomyślał, kładąc panel na ziemi.
Wtargnął do środka. Wokół panowała ciemność i głucha cisza.
Wytężył słuch. Do jego uszu doszedł szmer jej niespokojnego oddechu. Była w łazience. Niszczycielsko torując sobie drogę, znalazł się w sąsiednim pomieszczeniu. Panowała tam straszna duchota.
Włączył światło. Nim zdążył się uważnie przyjrzeć, stojąca pomiędzy przyjaciółmi, smukła sylwetka, rozpłynęła się w powietrzu. Nieprzytomna Lucy ze łzami spływającymi po twarzy, leżała na chłodnych kafelkach.
Podbiegł do niej i przyłożył dłoń do czoła. Była strasznie rozpalona. Wsadził do wanny kurek, odkręcił zimną wodę i ostrożnie wsadził tam dziewczynę.
- Nie rób mi tego – jęknął, odgarniając jej włosy z lepkiego od potu czoła.
Wstał i pootwierał w mieszkaniu okna, chcąc je jak najszybciej przewietrzyć. Ta postać, używała magii. Nie wiedział jeszcze jakiej, ale domyślał się, że miała ona na celu uduszenie jego przyjaciółki.
Wrócił do leżącej w wannie Heartfili. Nieprzytomna kiwała głową na boki, jęcząc niewyraźnie jakieś słowa. Kucnął przed nią, zakręcając dopływ wody. Zobaczył, że otwiera oczy, jednak nadal była nieobecna, a jej spojrzenie było mętne.
- Natsu… - wyciągnęła w jego kierunku drżącą dłoń.
Chwycił ją i kładąc na swoim policzku, mówił:
- Ciii… Lucy, śpij, zaopiekuję się tobą. Nie dam ciebie nikomu skrzywdzić.
Kiwnęła głową i znowu odpłynęła.
Nie zostawi jej w takim stanie. Będzie przy niej czuwał i jak długo będzie to potrzebne, zaopiekuje się nią.
 
Powoli uniosła ciężkie powieki. Zamazany obraz nabierał ostrości. Przekręciła głowę, doznając lekkich zawrotów. Była w swoim mieszkaniu, leżała na łóżku. Na plecach czuła ciepło i coś twardego. Okręciła się na drugi bok i znieruchomiała. Przed nią spał spokojnie Natsu, pochrapując i mamrocząc coś przez sen.
- Lucy… - jęknął, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Śniła mu się i widocznie było to coś przyjemnego. Mimowolnie się zarumieniła. Właściwie, to co on robił w jej łóżku? Przetwarzała w głowie informację, chcąc co nieco sobie przypomnieć. Pamiętała jak przyszła do domu, wyjrzała przez okno i…
Zadrżała. Domyślała się co mogło być dalej, jednak odepchnęła te myśli. Chłopak nadal smacznie drzemał tak blisko niej.
Kątem oka spostrzegła wywarzone drzwi, oparte o jedną ze ścian. WIęc tak się do niej dostał... Stwierdziała, że później do za to ochrzani, jednak teraz dała temu spokój.
Chwile mu się przypatrywała i nieśmiało zbliżyła się, wtulając w jego ramiona. Oparła czoło o klatkę piersiową i zamknęła oczy. W jego objęciach czuła się tak bezpiecznie. Nie wiedziała, co czuje do niej Natsu. Czy była to tylko przyjaźń? Jego zapach i ciepło, zawsze dodawało jej otuchy i to poczucie, że może na nim polegać. Zdawała sobie sprawę, że może się w nim zakochać, jednak nie mając pewności co do niego, nie chciała później cierpieć.
 
Erza chodziła podenerwowana w kółko. Ciepły piasek ocierał się o jej bose stopy, a lekkie podmuchy wiatru, uderzały o zasłonięte czarnym bikini ciało. Martwiła się, czy Mei znajdzie wiadomość, którą tam dla niej zostawiła. Przecież nie mogła przeoczyć leżącej na stoliku kartki.
- Spokojnie, Erza, przyjdzie tutaj – mówiła spokojnie Mira, która nawet na plaży zajmowała się napojami. – Wszyscy się zaraz zejdą i będzie wszystko tak jak planowałyśmy.
Podała jej szklankę z kolorowym płynem, chcąc ją w ten sposób czymś zająć. Ubrana w czerwony dwuczęściowy kostium z falbankami, promieniała.
- Tak, tak… - upiła trochę ze szklanki i usiadła na leżaku.
Strauss przyłączyła się do niej, spoglądając na błękitne morze.
- Piękna pogoda dzisiaj – westchnęła. Spojrzała w bok i z uśmiechem dodała – Miałam rację, idzie tutaj.
Czerwono włosa podążyła za wzrokiem maga i raptownie zerwała się z miejsca. Ujrzała zmierzającą w ich stronę niewysoką dziewczynę ubraną w pomarańczowy kostium.
- Cholera… jest za szybko, nie ma jeszcze wszystkich – mruknęła zdenerwowana.
- Są. Idą z drugiej strony – zaśmiała się Mira, pokazując dłonią kierunek.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Miruś, przygotuj ich proszę, a ja zajmę się gościem – uśmiechnięta ruszyła w stronę idącej Mei.
Niebiesko włosa rozglądała się zauroczona widokiem plaży. Po podróży odpoczynek w takim miejscu, był dla niej idealny.
- Erza! – Zawołała, widząc maszerującą przyjaciółkę.
- Jak pierwsza misja? – spytała, przytulając ją.
- Wspaniale… Wiesz, nie była taka trudna, a pieniędzy starczy mi na opłatę dormitorium i na zakupy! – odpowiedziała z entuzjazmem.
- Cieszę się. Głodna jestem, ty pewnie też. Chodźmy, Mira coś dla nas przygotuje – głos jej zadrgał z przejęcia, jednak towarzyszka tego nie usłyszała.
Ruszyły w stronę rozłożonych leżaków i budek z przekąskami. Na plaży nie było żywego ducha, co wprawiło Scarlet w dobry nastrój. Musi wypalić, myślała.
Po kilku krokach ich oczom ukazali się magowie z kubkami w dłoniach.
- Witamy w Fairy Tail! – krzyknęli wszyscy chórem, wznosząc toast.
Zaskoczona i wzruszona tym Mei, nie wiedziała, co ma powiedzieć. Zebrały jej się w oczach łzy i roześmiała się. Mira przyniosła tort i życząc dziewczynie wszystkiego najlepszego, pokroiła wypiek na kawałki. Erza widząc radość w oczach przyjaciółki, odetchnęła w końcu z ulgą.
 
- Natsu, dalej bo nie dostaniemy ciasta – jęczał, Happy ciągnąc chłopaka za przewiązany wokół jego głowy szalik.
- Dostaniemy! Dalej, biegniemy – krzyknął i zaczęli się przedzierać przez tłum.
Lucy patrzyła na nich z politowaniem. Przecież dla każdego starczy, pomyślała. Zerknęła w bok. Obok niej stała Juvia, ubrana w granatowe bikini. Heartfilia długo musiała namawiać ją, by zdjęła swój klasyczny płaszcz, jednak wysiłek się opłacił. Ona wpatrywała się w dal, a na twarz wstępował grymas złości.
- Tam jest konkurencja dla Juvii. Ona chce uwieźć Gray-sama – mruknęła, zaciskając pięści. – Juvia nikomu go nie odda…
Blondynka poczuła emanującą od towarzyszki burzliwą aurę i zlękła się.
- Juvia, spokojnie. Nikt nie chce nikogo nikomu zabierać… - uśmiechnęła się, choć przypominało to bardziej grymas.
Usłyszała za sobą ciche błagania i śmiechy. Odwróciła się zaciekawiona i zobaczyła czerwonego na twarzy Freed’a, popychanego przez poirytowaną Evergreen i kroczącego za nimi rechoczącego Bickslow’a. Ten pierwszy zaciekle opierał się stopami o piasek, przez co kobieta miała kłopot, żeby nim ruszać. Drużyna Raijnshu dotarła do wpatrującej się w nich Lucy.
Zawstydzony, czy raczej zakłopotany swoją słabością do kobiet w strojach kąpielowych Freed, spojrzał na Heartfilię i odwracając się, chciał czym prędzej uciec tam, skąd przyszedł. Ever złapała go za ramię, nie pozwalając się oddalić.
Wszyscy byli w strojach kąpielowych i najwidoczniej tylko on, nie był z tego faktu zadowolony.
- Nie chce tu być – jęknął do towarzyszki.
- Ale będziesz! Obecność jest obowiązkowa i nie próbuj sztuczek, inaczej Erza razem z Mirą, skutecznie wybiją ci je z głowy – docinała mu ze złośliwym uśmieszkiem. – Ostatecznie, mogę cię zamienić w kamień i ominie cię cała zabawa – wzruszyła ramionami.
Mag obrócił się powoli i z rumieńcami na Polikach, jeszcze raz zerknął na blondynkę. Starał się patrzeć w jej oczy, starannie omijając wzrokiem jak skąpo odziane ciało.
- Witaj – mruknął.
- Freed, spokojnie – puknęła go w ramię dziewczyna. – Przygotowałyśmy kilka atrakcji, więc nie będziesz się tu nudził.
- Jego już te atrakcje chyba przerosły – nabijał się Bickslow, nie mogąc opanować śmiechu.
- Spokój – warknął mag. – Poradzę sobie – zakomunikował dumnie.
Lucy uśmiechnęła się i złapała go za rękę. On spojrzał na nią zdziwiony.
- Chodź, pójdziemy na tort, powitać Mei i będziemy się świetnie bawić – pociągnęła go i pobiegli do rozdzielającej tort Miry, zostawiając z tyłu towarzyszy.

5 komentarzy:

  1. Bickslow : Fuck yeah, jak ja jestem to wiadomo, że będzie ostra impreza!
    Dobra, dobra tam... Ale czekaj, czekaj, czy ty czasem na koniec nie zrobiłaś Freed x Lucy ?! W sumie... Może być ^.^ O ile później będzie z Natsu :3
    Bickslow : Ne, a ja z kim będę?
    Ze mną:3
    Bickslow : Ciebie tam nie ma!
    Hmpf... Narzekasz :3
    Rozdział cudny, czekam niecierpliwie na więcej :3
    ~Reneé

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah Freed x Lucy mi do głowy nie przyszło xD No ale w następnym rozdziale będzie się więcej działo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ~ Hoł, hoł hoł ~ !
    *Reneé w czapce Mikołaja, niesiona przez Bickslowa z doczepioną brodą, wyciąga z wielkiego wora prezent.*
    Wesołych Świąt ~ !
    *I zostawia paczkę żelków.*

    OdpowiedzUsuń
  4. hahaha końcowa akcja z Freedem mnie rozwaliła hahha :D
    Pomiędzy Lucy a Natsu coś zaczyna sie dziać dobrze dobrze !! ;33 Piszesz długie rozdziały ale juz się przyzwyczaiłam bo sa zarąbiste ! lece czytac dalej :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy była to tylko przyjaźń? Oj nie moja droga ...

    OdpowiedzUsuń