Łączna liczba wyświetleń

17 grudnia 2012

Rozdział 4 - Długa podróż jest męcząca


Siedzieli na peronie, czekając na pociąg. Natsu rozwalony na ławce, rozglądał się niespokojnie wokół. Happy spoczywający obok niego, zajadał się rybkami, głośno mlaszcząc i mrucząc coś pod nosem.
- Chcesz rybkę, Lucy? – wybełkotał, podsuwając jej jedną z nich.
- Nie, dzięki – odpowiedziała.
Zerknęła na wielki zegar, wiszący niedaleko. Za chwilę powinien dojechać ich transport, dotrą na miejsce, wykonają zadanie i wrócą do Magnolii. Chciała dowiedzieć się jak najwięcej o nowej członkini i porozmawiać z Levy, która zaczęła ujawniać swoje uczucia. Ale Gajeel?
To znaczy, że wybaczyła mu to zdarzenie, kiedy należał do Phantom Lord i zaatakował gildię. Jednak nawet ona zauważyła, że się zmienił.
- O czym tak myślisz?
Zaskoczona spojrzała w bok. Natsu przypatrywał jej się ciekawskim wzrokiem. Kot wtórował mu z wybałuszonymi oczami, głupkowato się szczerząc.
- O Gajeel’u – palnęła odruchowo.
Zauważyła zmieszanie na twarzy przyjaciela, który nadymał policzki, ściągając brwi.
- Luuubisz go? – zamruczał Happy kpiąco.
- Co?! Nie! – krzyknęła, oburzona podejrzeniami kota.
- Jak się o kimś myśli, to się go lubi – mruknął złośliwie.
- Wcale nie! Lubię go, ale nie w taki sposób, jaki sobie ubzdurałeś – tłumaczyła, czując palące z irytacji rumieńce na twarzy. – Zastanawiałam się, jak bardzo się zmienił i co było tego powodem…
- Ma facet szczęście, inaczej jeszcze raz przemeblowałbym my facjatę – prychnął naburmuszony chłopak, krzyżując ręce na piersi.
Natsu był… zazdrosny? O Gajeela? Przecież to było śmieszne. Ona i metalowy mag? Nie lubiła go w taki sposób, tolerowała, to już bardziej.
Patrzyła na niego i nagle cała złość przeszła. Zaśmiała się. Bawiła ją dziecinna irytacja przyjaciela i jego postawa.
- Z czego się śmiejesz, Lucy? – burknął, unikając jej spojrzenia.
- Z ciebie. Jesteś zabawny – mówiła, ocierając spływające po policzkach łzy. Popłakała się?
- Co?! W jakim sensie? – wyprostował się, spoglądając w oczy blondynki.
- W taki sposób, że cię luuubi – wtrącił się Happy.
Obaj spojrzeli na siedzącego pośrodku kota, który szczerzył się jak głupi i uświadomiwszy sobie, że popełnił błąd, wyciągnął coś z worka na plecach.
- Rybkę? – pisnął, unosząc łapki w górę.
Zauważyli po sobie, że mają zaróżowione policzki. Odwrócili szybko głowy, unikając zawstydzonych spojrzeń. Może kot miał rację i lubiła go? Ale nie jak przyjaciela, ale jakoś tak… bardziej?
Usłyszała w oddali odgłosy nadjeżdżającego pociągu. Już czas, pomyślała ucieszona. Wstała, wygładzając spódniczkę z tyłu i przez ramię zerknęła na chłopaka. Ujrzała grymas niezadowolenia i drobne krople potu na czole.
- Nie wejdę tam.. – jęknął cicho.
Wagony zatrzymały się, a czekający wokół ludzie zaczęli podążać w kierunku wejść.
- Idziemy – rozkazała, podnosząc torbę z ziemi.
Chłopak ani drgnął. Przełknął z trudem ślinę, gorączkowo wpatrując się w środek transportu.
Zniecierpliwiona podeszła do niego, szybkim ruchem złapała za biały szalik i pociągnęła w stronę pojazdu. Z trudem udało jej się dojść do celu. Przed samym wagonem poczuła silny opór. Odwróciła się. Stojący na sztywnych nogach Natsu, z bagażem na plecach, ani myślał ruszyć dalej.
Puściła szalik i okrążyła go. Położyła dłonie na jego plecaku i ile miała w sobie sił, naparła na niego, usiłując ruszyć przyjaciela z miejsca.
W przejściu do wagonu różowo włosy skutecznie zaparł się rękoma o framugę. Naprężył ciało, utrudniając dziewczynie przepchnięcie go do środka.
- Za nic tam nie wejdę! Nigdy w życiu! Po moim trupie! – wydarł się kręcąc głową na boki.
- Zapewniam cię, że wejdziesz – warknęła, nacierając na niego całym ciałem.
Chłopak był nieugięty, a siły powoli opuszczały dziewczynę. Musiała coś wymyślić, bo inaczej nigdy nie uda im się rozpocząć misji. Przecież potrzebowała na spłatę czynszu! Szczęśliwie, byli ostatnimi, którzy chcieli dostać się do tego przedziału… Ostatni? No pięknie, jeżeli szybko nie wejdą to pociąg im odjedzie.
Myśl Lucy!
Dziewczyna patrzyła na rozłożone ręce Natsu i wtedy ją olśniło.
Przestała popychać, położyła dłonie na jego boku i szybkimi ruchami zaczęła go łaskotać. Trafiła w odpowiednie miejsca i mag nie wytrzymał, puszczając framugę, łapiąc się rękoma za brzuch. Ryknął gromkim śmiechem, a w kącikach zamkniętych oczu zebrały mu się łzy.
- Lucy, przestań… - błagał, łapiąc oddech.
To była jej szansa. Pchnęła go gwałtownie w plecy, przez co przyjaciel z impetem wleciał do wolnego przedziału. Ucieszona, pogratulowała sobie w myślach swojego niezwykłego wyczynu. Wskoczyła do środka, a za nią wleciał Happy.
Zamknęła za sobą drzwi. Ujrzała leżącego na siedzeniach, ledwie żywego maga. Twarz mu zzieleniała, a oczy były bez wyrazu.
- Lucy, umyślnie zabijasz Natsu – westchnął kot, przyglądając się przyjacielowi.
Istotnie chłopak zawsze źle znosił podróże. Szkoda, że nie było z nimi Wendy, może użyłaby Troję, żeby mu pomóc.
Usiadła naprzeciwległych miejscach.
- Chodź bliżej… proszę… - wybełkotał, powstrzymując mdłości.
Patrzył na nią maślanym wzrokiem, który przypominał jej małego proszącego szczeniaka.
Przeniosła się na siedzenie obok jego głowy. Przysuwając się bliżej, uniosła ją powoli i położyła na swoich nogach. Najchętniej znokautowałaby go tak jak Erza, żeby mógł przez czas podróży spać, ale nie miała wystarczająco dużo siły.
Złapała w palce różowe kosmyki włosów. Chociaż odstawały w różnych kierunkach, były wyjątkowo miękkie. Gładziła je powolnie i kątem oka spostrzegła, że na twarzy chłopaka pojawia się ulga. Miał zamknięte oczy, a kąciki ust skierowane były ku górze.
- Natsu… co ja z tobą mam – westchnęła, zezując na zajadającego się rybkami Happy’ego, który uważnie im się przyglądał z przeciwnych siedzeń.

 

Wywlekła go z wagonu na plecach z wielkim trudem. Nadal był w stanie nie do użytku. Znowu będę go dźwigać? Poczuła dotyk na łydce. Zerknęła w dół.
- Lucy, wiesz gdzie mamy iść, nie? – pytał zmartwiony czymś kot.
- Tak. Coś nie tak, Happy? – przyjrzała mu się dokładnie.
- Tam stoi jakiś facet i trzyma kartkę z adresem – wskazał łapką przed siebie.
Podążyła wzrokiem w wyznaczonym kierunku. Happy miał rację.
Postawny mężczyzna znajdował się kilka metrów dalej, z białą tabliczką w rękach, uważnie przypatrując się w stronę pociągu. Czarne włosy miał gładko zaczesane do tyłu, na młodej twarzy nie dostrzegła zarostu, a na prostym nosie spoczywały ciemne okulary. Ubrany w atramentowy garnitur, prezentował się bardzo elegancko. Podchwyciwszy ciekawski wzrok dziewczyny, uśmiechnął się tajemniczo i ruszył w stronę podróżujących.
Stanął przed zdezorientowaną Heartfilią, opuścił tabliczkę i ściągnął okulary ukazując ciemnozłote oczy. Był od niej wyższy o ponad głowę.
- Słucham…? – wyjąkała, przez ściśnięte gardło.
- Zapewne podjęliście się zadania z hrabstwa Noor. Jestem Claude Maxell i czekam tu na państwa z polecenia Lady Noor – mówił głębokim głosem.
- Tak… Jesteśmy tu z powodu misji – potwierdziła, podtrzymując Natsu ręką.
- Jak ma panienka na imię? – spytał z delikatnym uśmiechem.
- Lucy. Lucy Heartfilia – przedstawiła się, starając się utrzymać pionową postawę pod ciężarem chłopaka na jej plecach.
- Heartfilia? – powtórzył lekko zdziwiony, jakby to nazwisko coś mu mówiło. – Miło mi poznać – chwycił dłoń dziewczyny i uniósł ją do ust, składając na niej pocałunek.
Lucy poczuła zakłopotanie i mrowienie w miejscu, gdzie jego wargi złączyły się z jej skórą. Stojący obok niej Happy, uważnie się temu przyglądał, nie ukrywając wzburzenia, jednak nie odezwał się słowem. Ten typek wydawał mu się podejrzany.
Mężczyzna zauważając umęczenie na twarzy blondynki, obszedł ją, chwycił maga i przerzucił go sobie przez ramię. Spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami, nie potrafiąc ukryć podziwu. Musiał mieć dużo siły.
- Tędy proszę, powóz już czeka – poinformował, ruszając przodem.
Lucy ruszyła za nim, a tuż nad jej głową podążał niebieski kot. Po chwili usłyszeli ciche jęczenie.
- Co tak kołysze… Lucy… Kiedy dojedziemy?
Przód chłopaka zwisał na plecach Clauda, więc szybko dogoniła go i kładąc dłoń na twarzy przyjaciela, pogłaskała ją.
- Jeszcze trochę Natsu musisz wytrzymać. Niedługo będziemy na miejscu.
Wydał z siebie zdławiony chichot i z powrotem nie kontaktował z otaczającym go światem.
Doszli do ciemnobrązowej bogato ozdobionej karety zaprzężonej w dwa gniade ogiery. Mężczyzna wpakował maga do środka, pomógł wejść dziewczynie, a sam zajął się prowadzeniem pojazdu. Happy wleciał do wnętrza, usadawiając się na wolnym miejscu.
Podróż minęła dosyć szybko.
Hrabstwo Noor prezentowało się bardzo okazale. Wokoło rosły krzewy przyozdobione kolorowymi kwiatami, które niosły słodką woń. Sama brama była okazała. Wyłaniający się spod koron drzew zbudowany w starym stylu budynek, robił wrażenie, zupełnie jak posiadłość w jakiej mieszkała ona sama w dzieciństwie.
Zatrzymali się. Claude otworzył im drzwi, wyciągnął chłopaka, podał pomocną dłoń Lucy i razem z kotem stanęli przed wejściem do domostwa.
- Natsu, jesteśmy – puknęła go palcem w zwisającą głowę.
Uniósł ją szybko, szczerząc się, z uczuciem ulgi na twarzy.
- No wreszcie! – zawołał.
Chciał iść, ale zorientował się, że nie stoi na własnych nogach, ale wisi w powietrzu. Spojrzał w górę. Mężczyzna przypatrywał mu się beznamiętnie.
- Lucy, mogłabyś mu powiedzieć, żeby mnie puścił? – stęknął z niezadowoleniem.
Spojrzała na posłańca, który bez żadnej zachęty zwolnił uścisk, przez co różowo włosy poleciał plackiem na ziemię.
Jęknął zdezorientowany i skierował gniewny wzrok w kierunku przeciwnika. Ten uśmiechnął się złośliwie, odwrócił się, by otworzyć na oścież wrota.
- Kretyn – mruknął pod nosem mag, wstając i otrzepując ubranie z brudu.
Wszyscy ruszyli do środka. Poprowadzono ich schodami, wieloma korytarzami, aż doszli do ostatniego pokoju.
Drzwi się uchyliły, a ich oczom ukazał się duży, wypełniony starymi meblami, gabinet. Przed wysokim oknem, w skórzanym fotelu siedziała starsza kobieta. Spięte siwe włosy w kok, zmarszczki na twarzy, ciemnozielona suknia i złoty pierścień,  upewniały w przekonaniu, iż ta kobieta widziała już wiele widziała i sporo przeżyła. Jednak jej niebieskie oczy na pozór radosne, zdawały się być smutne i przygaszone.
Poprowadzono ich bliżej, by zasiedli na przygotowanych krzesłach. Kobieta skinęła głową i Claude oddalił się od przybyłych, stając za jej plecami.
- Witajcie moi drodzy – zaczęła ciepłym głosem.
- Nasze uszanowanie, hrabino – powiedziała Lucy, nastawiając się na miłe usposobienie damy.
- Bez zbędnych formalności, chcę wam powiedzieć, czego oczekuję do wypełnienia zadania. – uśmiechnęła się łagodnie, rozsiadłszy się na siedzeniu. – Otóż. Chcę żebyście coś dla mnie znaleźli. Jest to nieduży stary kufer, który jest zakopany gdzieś na terenie posiadłości. Jest on dla mnie bardzo ważny, dlatego nagroda za odnalezienie go jest tak wysoka. Prosiłabym jednak, żeby go nie otwierać – ostrzegła, lekko surowym tonem.
- Czemu? Jest tam złoto? – wypalił Natsu, szczerząc się.
- Głupku – skarciła go Lucy. – Niech cię to nie interesuje, to już nie nasza sprawa.
Siedzący obok Happy, uśmiechał się jednak radośnie, jakby jakaś ciekawa myśl mu siedziała w głowie,
Kobieta nie skomentowała tego w żaden sposób, ale nadal patrzyła na nich smutnymi oczami.
- Właściwie to dlaczego służba tego nie szuka? – spytał ponownie chłopak.
Dziewczyna nie uciszyła go, ponieważ sama chciała znać odpowiedź, na ciekawiące ją pytanie.
- Eh… - westchnęła. – Wszyscy tego szukali. Ja sama robiłam to przez długi czas, ale w końcu nie wystarczyło mi już siły. Zostało kilka miejsc, które są nietknięte, Claude was tam zaprowadzi.
Potaknęli głowami i widząc, że lokaj podchodzi do drzwi, wstali i ruszyli za nim.
Wyprowadził ich na zewnątrz i zaprowadził w oddalone sporo od budynku miejsca. Bez słowa wręczył im łopaty i odszedł.
Wodzili za nim wzrokiem, aż zniknął im z pola widzenia i spojrzeli na siebie.
- No to do roboty – zawołał ochoczo Natsu i zaczął kopać energicznymi ruchami.
Patrzyła na niego z politowaniem, uśmiechając się z zadowoleniem. Wyciągnęła ze schowka jeden z kluczy.
- Otwórz się bramo panny: Virgo!
Przed nią, z rozpraszającego się w powietrzu dymu wyłoniła się ładna, różowo włosa dziewczyna o niebieskich oczach w stroju pokojówki.
- Czy to czas na karę? – spytała z beznamiętnym wyrazem twarzy trzymając przed sobą łańcuch i puchate kajdanki.
Lucy krzyknęła, zwracając tym samym uwagę Natsu i Happy’ego, z czego ten drugi ciekawie przypatrywał się rzeczom w dłoniach ducha. Uśmiechnął się zadziornie.
- Nie! Zostaw to i kop w ziemi, żeby znaleźć stary kufer – wydała polecenie, zażenowana postępowaniem dziewczyny.
- Tak jest – zasalutowała.
W jej ręku pojawiła się łopata i niczym wielkim wiertłem, wwierciła się w ziemię, która leciała w różne kierunki.

 

Siedziała na zielonej trawie i głośno wzdychała. Wpatrywała się w wykopane dziury, pragnąc ujrzeć choćby najmniejszy kawałek drewna. Zrezygnowana położyła się.
Usłyszała głuche łupnięcie.
- Znalazłem! – wykrzyknął Natsu.
Przyczołgała się bliżej dołu w którym był. Odgrzebywał garściami piasek, brudząc jeszcze bardziej zaplamione ręce. Odkopał nieduży kufer i razem z nim wyskoczył w górę, lądując przy dziewczynie. Nie mogąc utrzymać się na chwiejnych nogach, upadł do przodu, opadając na znalezisku.
Coś szczęknęło. Przerażony chłopak podniósł się błyskawicznie i kucnął. Lucy usiadła. Przyjrzała się uchylonej walizce. Ignorując resztki zdrowego rozsądku i polecenie, by nie otwierać pudła, uchyliła klapę.
- Przecież to są… - mruknął Happy nad ich głowami.
- Pamiątki – dokończyła zdziwiona dziewczyna.
W środku leżały fotografie, zapakowane w pożółkłe koperty listy adresowane do Lady Noor, kilka poskładanych kawałków materiału i malutkie bordowe pudełeczko. Odruchowo sięgnęła po nie i powoli otworzyła. Na malutkiej poduszeczce leżały dwie złote obrączki, złączone ze sobą popielatą wstążeczką.
Zamknęła opakowanie i włożyła na miejsce. Widziała, że chłopak trzyma w ręce czarno-białą fotografię i intensywnie się w nią wpatruje. Chwyciła go za kolano.
- Natsu, odłóż to… Wracajmy do budynku i oddajmy znalezisko, właścicielce – mówiła cicho, starając się zbytnio nie okazać wzruszenia tym do czego doszła.
To były pamiątki jej i męża. Dwie obrączki. Kufer skrywał jakąś tajemnicę, która była przyczyną smutku starszej kobiety.
Chłopak westchnął, chowając wszystko do środka. Zamknął pudło, wstał, otrzepał ubranie od kurzu i pomógł Lucy się podnieść. Nie widziała nigdzie Virgo, co oznaczało, że wróciła z powrotem to świata duchów. Szybka była.
Mag podniósł znalezisko, które wziął pod pachę, łopaty trzymał w jednej ręce, a drugą złapał dłoń blondynki i bez słowa pociągnął w kierunku drogi do budynku. Za nimi podążył Happy.
W milczeniu dotarli do celu i wprowadzeni przez Clauda, który zabrał od Natsu łopaty, wybrudzeni stanęli przed hrabiną. Smoczy Zabójca wręczył jej kufer.
Oczy wcześniej bez wyrazu, ożyły, błyszcząc niczym diamenty. Chciała płakać, ale powstrzymywała się. Delikatny uśmiech rozjaśnił twarz kobiety, która przyjrzała im się z troską.
- Zajrzeliście, prawda? – spytała cicho.
- Przepraszamy – szepnęła zawstydzona Lucy.
- W takim razie, skoro widzieliście już co w niej jest, jesteście pewnie ciekawi, dlaczego takie starocie leżały pod ziemią, zgadza się? – wstała powoli i nieśpiesznie podeszła do stolika, stawiając na nim skrzynkę, by wypakować z niej jej zawartość. – To pamiątki po moim mężu.
Przypuszczenia dziewczyny spełniły się. Wytężyła słuch, by lepiej zrozumieć ciche słowa kobiety.
- Wiele lat temu, zanim was dzieci na tym świecie jeszcze nie było, toczyły się srogie wojny. Już wtedy od wielu lat byliśmy małżeństwem jak wiadomo, z dużą majętnością. Mąż mój, zobowiązany był bronić posiadłości i udał się by walczyć. Wcześniej jednak oddał mi obrączkę, jakby przeczuwając, że coś się może stać. Nie mylił się. Zginął kilka dni po tym jak wyszedł z domu. Bojąc się o to, co najbardziej chciałam po nim ochronić, nie był ten wielki dom, ani inne bogactwa. Pragnęłam zachować listy miłosne, które pisał dla mnie za młodu… Strzępki koszuli, podartej podczas pierwszej przejażdżki konnej… pierwsza wspólna fotografia i… nasze obrączki – szeptała odwrócona do niech tyłem.
Lucy zauważyła małe plamki na starym papierze, leżącym na stoliku. Ona płakała. Wspomnienia męża, były dla niej tak bolesne, że roniła gorzkie łzy, które ukrywała przed magami.
- Dziękuję wam, za odnalezienie tego. Claude wręczy wam zapłatę – mówiła już głośniej, jednak nadal tkwiła w tej samej pozycji.
Przyjaciele wstali i skierowali się w stronę wyjścia. Natsu wraz z Happy’m radośnie szli przodem, wołając coś o sporej nagrodzie i powrocie do gildii.
Lucy także była ucieszona, że w końcu ich misja się skończyła. Jednak nadal myślała o tym, co powiedziała im kobieta. O pięknej miłości, która skończyła się tak tragicznie. Westchnęła.
Poczuła uścisk na nadgarstku i odwróciła się szybko. Nawet nie zauważyła, że była sama z Claudem w jednym z długich korytarzy. Patrzył na nią pożądliwie i nim zdążyła się zorientować, przytwierdził ją do ściany, blokując skutecznie ucieczkę. Jedną ręką trzymał jej ręce przy brzuchu, drugą złapał za brodę.
Zawładnął nią strach i paraliż. Słowa uwięzły w gardle, chociaż chciała krzyczeć, wzywając pomocy.
- Panna Heartfilia, no proszę, w końcu jesteśmy sami – mruknął, przybliżając twarz bliżej. – Długo chowałaś się przed światem, moja droga.
Przesunął palcami z podbródka, przez policzek, wplatając je w blond włosy. Chwycił mocniej, sprawiając jej ból. Pisnęła, przymykając powieki. Jego oczy zabłyszczały.
- Ciekawy jestem… Ile twój ojciec dałby w zamian za ciebie, gdyby dowiedział się o porwaniu… - mówił, świdrując wzrokiem jej ciało. – Jednak zanimby to nastąpiło, chciałbym się trochę zabawić – wydał z siebie złowrogi pomruk.
Przybliżył się jeszcze bardziej, wtulając twarz w jej głowę, wąchając jasne kosmyki, by na koniec lekko ugryźć ją w ucho.
Drgnęła. Bała się tego, co zrobi. Bawił się nią, chciał wykorzystać ile się uda i dostać okup. Czuła napór jego ciała na swoje, gorący oddech na karku i nieprzyjemne dreszcze, które u niej wywoływał. Dlaczego?
Nagle ucisk zelżał. Otworzyła szeroko oczy, widząc spadającego na ziemię kilka metrów od niej Clauda. Ocierał wargę z której spływała krew. Uśmiechnął się złowrogo, powoli wstając.
Spojrzała w drugą stronę. Stał przy niej rozwścieczony Natsu, od którego buchały gorące płomienie. Ściągnięte brwi, zaciśnięte, odsłonięte zęby i rozjuszone oczy, ukazywały jego szał.
- Zabiję cię – warknął, zaciskając ogniste pięści. – Dotykałeś jej… chciałeś zrobić, coś na co się nie zgadzała… Skrzywdziłeś ją!
Opanowany lokaj, stał wyprostowany wpatrując się w magów.
- Nic nie mówiła, więc uznałem to za przyzwolenie – mruknął zadowolony z łajdackim uśmieszkiem.
- Ty… - burknął chłopak, napinając mięśnie, by skoczyć do ataku.
Lucy złapała go za kamizelkę. Spojrzał na nią zdezorientowany, widząc wyraz jej twarzy.
Po policzkach płynęły łzy, które ściekały jej z brody na bluzkę.
- Jedźmy do domu… - łkała, ściskając materiał.
Chłopak, bił się z myślami, chcąc dowalić przeciwnikowi, który stał i chełpił się z tego co zrobił. Spojrzenie Heartfili, która stała koło niego bezbronna, zagubiona, ostudziło jego chęć przemocy. Chwycił ją delikatnie za rękę i ostatni raz rzucając najwścieklejsze spojrzenie na Clauda, ruszyli w kierunku wyjścia.
Widząc jej łzy, miał ochotę wrócić i roztrzaskać go o ścianę, jednak teraz nie mógł zostawić dziewczyny samej. Objął ją opiekuńczo ramieniem. Poczuł dreszcz, który przebiegł po delikatnej skórze przyjaciółki. Zapewne było to związane ze wspomnieniem niedawnych wydarzeń. Idąc z nim, łkała cicho, patrząc na swoje buty, jakby nie chciała pokazywać mu swojej twarzy.
Wyszli z budynku, gdzie czekał na nich zniecierpliwiony Happy. Kot podleciał bliżej.
- Natsu, co tak długo…
Chłopak pokazał gestem dłoni, żeby przyjaciel ucichł. Stan Lucy nie był odpowiedni na żarty ze strony jego i kota. Ten zauważył wyraz jej twarzy i drgawki na ciele, po czym oddalił się trochę od nich.
- Wracajmy do domu, Lucy – szepnął.

 

4 komentarze:

  1. Natsu ją uratował ~ ! Fuck yeah ~ !
    Bickslow : Widać nawet on czasami potrafi zachować się jak człowiek.
    I bardzo dobrze, bardzo dobrze :3 Wzruszyła mnie akcja z tymi pamiątkami... Serio. To było takie słodkie ~ !
    Cudowny rozdział, kochana ~ !
    Buziam
    ~Reneé

    OdpowiedzUsuń
  2. ah ah!
    rozdział cudny xD
    trafiłam tu wczoraj i jestem zachwycona nową 'zdobyczą', bo trafiasz do mojej listy odwiedzanych ^^
    zapraszam też do mnie ;)
    gorąco pozdrawiam i przesyłam buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde no łeski mi poleciały :C
    Moja biedna Lucy !
    Dobrze ze Natsu z nią był i uratował :3
    Jeeejku z rozdziału na rozdział coraz ciekawiej się robi <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholerny gowniany zje*any claud!!!!

    OdpowiedzUsuń