Łączna liczba wyświetleń

11 lutego 2013

Rozdział 9 - Łatwiej pilnować swojego nosa

Patrzyła na stojącą przed nią postać. Serce biło jak oszalałe, powodując coraz bardziej nieznośnie kłucie. Była zdezorientowana. Targały nią mieszane emocje, które za wszelką cenę, pragnęły przejąć kontrolę nad jej ciałem.
Wpatrywali się w siebie w milczeniu, jakby ta cisza wokół nich, była swojego rodzaju bliskością. Na język cisnęło jej się wiele słów, jednak nie wiedziała, które z nich będą odpowiednie na tą chwilę. Czuła wzrastające zakłopotanie, rumienienie się policzków i niemożność spojrzenia w jego brązowe oczy.
Ścisnęła mocniej pocące się dłonie.
Nim zdążyła zareagować, obejmowały ją silne ramiona, emanujące ciepłem. W jednej chwili jej napięte ciało, rozluźniło się i pozwoliło przylgnąć do mężczyzny. Wtuliła twarz w jego pierś, wdychając unoszący się od niego zapach mięty.
- Jellal... – łkała, ściskając płaszcz na jego plecach.
- Nie płacz – mruknął jej we włosy.
Nie chciała pokazywać przed nim swoich słabości, jednak nie potrafiła powstrzymać wypływających łez. Miała wrażenie, że to może być ich ostatnie spotkanie sam na sam.
- Myślałam, że… że cię złapali. Jak możesz się tak narażać? – szeptała.
Słyszała jak jego serce mocno bije.
- Nie tak łatwo mnie złapać – zachichotał nerwowo. – Musisz wiedzieć, że dla ważnych dla siebie osób, warto zaryzykować nawet swoim życiem…
Wyrwała się z jego uścisku i spojrzała na niego z niekontrolowaną złością. Zaciskała pięści tak mocno, że pobielały.
- Przestań! Przestań się tak zachowywać – krzyczała wściekła. – Jeżeli masz zamiar tak dalej robić, tylko po to, żeby się ze mną spotkać, to wolałabym, żebyś więcej nie pojawiał się na mojej drodze! – ostrzegała.
Wiedziała, że długo nie będzie potrafiła tak kłamać. Pragnęła go każdą komórką swojego roztrzęsionego ciała, ale nie chciała by dla niej ryzykował. Straciła go już w Rajskiej Wieży, a mogą go pojmać, a tego już nie zniesie.
Zrobił krok bliżej, patrząc czułym wzrokiem.
- Wolałbym umrzeć, niż nie móc cię jeszcze raz zobaczyć – westchnął smutno.
Nie panując nad tym, co robi, uderzyła go otwartą dłonią w policzek.
Czuła jak pęka jej serce, ręka niemiłosiernie piecze jak i policzki, po których bez ustanku spływały łzy. Jellal powoli odwrócił w jej stronę spoliczkowaną twarz. Jego oczy lśniły, a on uśmiechał się delikatnie.
Wyciągnął w jej stronę rękę i uniósł brodę dziewczyny.
 

Siedziały ukryte wśród gałęzi i niczym zawodowi zabójcy uważnie obserwowali stojącą w oddali parę. Dziewczyny wychylały się niebezpiecznie daleko, przez co w każdej chwili groziło im niebezpieczeństwo upadku na ziemię. Trzymały w rękach lornetki, przyłożone do oczu i podekscytowane czekały na to, co się dalej wydarzy.
- On ją pocałuje...! – pisnęła Mei, szarpiąc blondynkę za ramię.
- Czekaj! Cicho, bo nas usłyszą – skarciła ją, jednak nie mogła ukryć nerwowego tonu.
- Dobra – szepnęła. – W końcu, zachowa się jak na mężczyznę przystało – zachichotała gardłowo.
Lucy opuściła lornetkę i spojrzała uważnie na towarzyszkę.
- Twój śmiech był naprawdę przerażający – stwierdziła, czując przechodzące przez jej ciało dreszcze.
- Hm… Musisz się przyzwyczaić – wzruszyła ramionami, uśmiechając się złośliwie.
Lucy wróciła do obserwowania przyjaciółki. Wiedziała, że podglądanie nie jest najlepszym pomysłem. Jednak martwiła się o Erze, kiedy wyczekiwały na przybycie tajemniczego gościa. Nawet Mei nie wiedziała, kim on miał być, więc ich działania były zupełnie uzasadnione.
Przecież dobro przyjaciół jest najważniejsze.
Przez lornetkę widziały jak chłopak trzyma Scarlet pod brodę i ich twarze powoli się do siebie zbliżały. Czuły ekscytacje i narastające napięcie. Co zrobi przyjaciółka…?
Ich usta dzieliło kilka centymetrów.
Już prawie…
- Nie ładnie tak podglądać.
Przerażone krzyknęły, będąc zupełnie zaskoczonymi. Nim udało im się dojrzeć postać, straciły równowagę i z impetem spadły na ziemię. Lądując na nierównej powierzchni, doznały przeszywającego bólu. Ostrożnie pozbierały się do kupy i usiadły.
Na gałęzi, którą wcześniej zajmowały, siedział podstępnie uśmiechający się Loke. Machał nogami, na których opierał łokcie, a brodę na splecionych dłoniach. Niebieskie szkła okularów, odbijały w ich kierunku promienie słońca.
Jego uśmiech poszerzył się, kiedy skinieniem głowy pokazał im kierunek.
- Nie chcę zapeszać księżniczko, ale chyba macie przechlapane – westchnął z politowaniem, patrząc wymownie na Lucy.
Obie dziewczyny spojrzały, tam gdzie wskazywał Gwiezdny duch.
Zesztywniały z przerażenia, kiedy napotkały na mocno oszołomionych Erze i Jellala.
- Eee… Zgubiłyśmy się… - jęknęły jednocześnie przez ściśnięte ze strachu gardła.





2 komentarze:

  1. No nareście się doczekałam kolejnej notki ;p
    Fajny ten rozdzialik, chociaż zawsze mógłby by być lepszy..
    Jestem krytyczna wiem ale co poradzić?

    ~Nyaaaaaa

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech czemu taka krótka i jeszczze w takim momencie przerwana, no uduszę chyba ! :33
    Tak myślałam ze one tlyko sa na tyle mądre i spadną XD

    OdpowiedzUsuń