Łączna liczba wyświetleń

22 stycznia 2013

Rozdział 7- Prawda boli najbardziej

Otępiała Lucy patrzyła uważnie na triumfalnie uśmiechającą się Erze, która z założonymi na piersi rękoma, spozierała w stronę ukaranych zawodników. Poniekąd, według Scarlet, zepsuli przyjęcie, jednak taka reprymenda była nawet dla nich zbyt żenująca i zawstydzająca. Zwłaszcza, że było im widać nagie pośladki. Onieśmielona zerknęła na Mei.
Dziewczyna z zaciekawieniem przyglądała się Magom, jakby znalazła jakiś rzadki okaz.
- Jeżeli ją przeprosicie, to was zdejmę – ryknęła Titania.
Wszyscy trzej spojrzeli na nią wilkiem.
- Niby za co mamy przepraszać? – krzyknął Natsu, machając rękoma po bokach. – Przecież nic złego nie zrobiliśmy!
Na czole Erzy uwidoczniła się pulsująca żyła.
- Zepsuliście przyjęcie bałwany! Waszą karą będzie to, że będziecie tu wisieć, dopóki nie zrozumiecie jakie to było ważne – mówiła stanowczo. – Mei… Chodźmy do dormitorium… - westchnęła zrezygnowana, próbując uspokoić emocje.
Pociągnęła przyjaciółkę za rękę, oddalając się od pozostałych. Fernandes, podążająca za towarzyszką, obróciła się w stronę ukaranych magów i rozkładając ręce na boki, przepraszała ich, że nie może nic na to poradzić. Dziewczyna dogoniła Scarlet i po chwili zniknęły z pola widzenia.
Lucy spojrzała wilkiem na szamoczącego się Natsu.
- I co? Zadowolony jesteś z siebie? – mruknęła złośliwie.
- Ja nic nie zrobiłem…
- Głupi! Przeprosiłbyś i by was zdjęła! A teraz sobie tak wiście – krzyknęła i zdenerwowana złapała Levi za rękę. – Proszę, chodźmy stąd…
Dziewczyna kiwnęła głową, zerknęła na powieszonego za spodenki niezadowolonego Gajeela i ruszyła razem z przyjaciółką.
Blondynką targały różne emocje, które trudno jej było stłumić. Z jednej strony cała ta sytuacja ją bawiła, jednak była również zła, że beztroskie i dziecinne zachowanie magów, sprawiło przykrość ich znajomej. To nie do pomyślenia…
Niebiesko włoska przyglądała się jej twarzy z troską. Jej również było głupio z powodu chłopaków, ale nie była aż tak tym przejęta. Domyślała się, że Heartfilia czuje urazę do Natsu, bo coś między nimi od początku iskrzyło i dlatego usprawiedliwianie jego było takie trudne.
- Lu-chan… Nie martw się. Oni naprawdę tego żałują, tylko jak to chłopcy nie potrafią tego wyrazić słowami, a duszą to w sobie – potarła jej ramię, chcąc dodać otuchy.
- Wiem, wiem… Rany, jacy oni są uparci i ta ich idiotyczna duma… - westchnęła, lekko się rozluźniając.
- Tak…
Lucy przygryzła nerwowo wargę. Przyjaciółka zatrzymała ją i chwyciła za ramiona.
- Czy jest coś, co cię martwi? Wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim?
Początkowo unikająca jej wzroku blondynka, zmartwiona spojrzała w jej oczy.
- Levy… Jest coś takiego, o czym boję się mówić… - szeptała urywającym się z nadmiaru emocji głosem.
- Czy to ma coś wspólnego z Natsu? – spytała podenerwowana, nie wiedząc, czego ma się spodziewać.
- Nie. Chodzi o … Clauda. On tu jest – jęknęła czując wielką gulę w gardle i spływające po policzkach łzy.

 
Wiszący naprzeciwko Gray patrzył pusto w ziemię, jakby układał coś sobie w głowie. Naburmuszony Gajeel świdrował go wzrokiem, jakby postawa towarzysza doprowadzała go do wściekłości.
Zabawne, pomyślał Natsu, łapiąc oddech między szamotaniem się. Wokoło było już ciemno. Nadal nie udało mu się wymyślić jak się uwolnić, a przez to robiło mu się coraz bardziej niedobrze. Również był zły, że Lucy tak po prostu sobie poszła, w dodatku na niego nakrzyczała. Chociaż… widział w jej oczach rozczarowanie i smutek? Zawsze była wesoła, a po tej ostatniej misji trochę się zmieniła. Wiedział, że musi na nią bardziej uważać, ale w sytuacji, kiedy został powieszony za gacie, było to niemożliwe. Musiał wymyślić sposób, żeby się uwolnić.
Olśniło go.
- Wiem jak możemy zwiać – zachichotał podekscytowany.
Towarzysze spojrzeli na niego z błyskiem w oczach i chytrymi uśmiechami.
- Oświeć nas geniuszu – rzucił z przekąsem Gray.
- No to tak… Wy się odwrócicie do mnie tyłem, a ja przepale wasze spodnie w miejscu gdzie są zahaczone, a wy mnie stąd zdejmiecie – kiwał entuzjastycznie głową, ciesząc się ze swojego pomysłu.
- Odbiło ci? Chcesz nas spalić razem z wszystkim co nas otacza? – krzyknął Gajeel oburzony, konsekwencjami zamiaru Natsu.
- Nie? Chce nas stąd wyciągnąć – burknął zły.
- Jesteś idiotą skośnooki – zarechotał Fullbuster.
- Zamknij się pusty mózgolodzie! Jak jesteś taki mądry, to może byś coś zrobił, co? – warknął, szamocząc się. Miał ochotę dać mu w twarz, jednak przeciwnik znajdował się za daleko.
- Żebyś wiedział zapałko, że się tym zajmę, bo ty jesteś bezużyteczny – odpowiedział, również z zamiarem zmierzenia się z magiem.
- Jesteście zbyt narwani, żeby myśleć, patałachy – wtórował im Redfox.
Wyciągali ku sobie pięści, wyzywając się od najgorszych i wzajemnie się przekrzykując. Wiercąc się, nie usłyszeli pękania szwów w ich spodenkach, których materiał przedzierał się w szybkim tempie. W jednym momencie wszyscy trzej szarpnęli w swoją stronę, jak dzikie koty i wtedy zrobiło im się zadziwiająco luźno w ubraniu, którego już na sobie nie mieli. Zdezorientowani, zderzyli się ze sobą głowami i runęli na jeszcze ciepły piasek. Unieśli głowy i zobaczyli zwisające nad nimi resztki portek.
Wszyscy trzej byli zupełnie nadzy.
Galeel podniósł się, głęboko odetchnął i mruknął:
- Zew natury nas wzywa.
- Przymknij się idioto – warknął Gray. – Musimy znaleźć jakieś ciuchy. Będziemy mieli przesrane jak nas tak ktoś zobaczy.
Natsu zdusił chichot.
- Gray, przecież ty tak normalnie przed wszystkimi chodzisz, więc nie powinno cię to krępować.
Chłopak zmroził go lodowatym spojrzeniem.
- Wiem, gdzie możemy pójść, tak żeby nikt nas nie zauważył – dodał uśmiechając się chytrze.
Chwile potem, poruszając się bocznymi, ciemnymi uliczkami stanęli pod oknem mieszkania.
Towarzysze Dragneel’a przyjrzeli się budynkowi i przez moment zastanawiali się, skąd znają to miejsce.
- Ty idioto… – mruknął lodowy mag.

 
Przechadzały się główną ulicą, trzymając się pod rękę. Odbyły długą rozmowę i te niepokojące emocje i lęki, które ją dręczyły, zniknęły prawie całkowicie. Przynajmniej na tę chwilę, kiedy nie była sama.
- Wejdziesz na herbatę, prawda? Może… może nawet mogłabyś zostać na noc, co? Czułabym się trochę pewniej, wiedząc, że nie będę sama – uśmiechnęła się, patrząc na spokojną twarz przyjaciółki.
Potaknęła i z zadowoleniem zatrzymały się przed drzwiami do mieszkania. Lucy wyciągnęła klucz, odbezpieczyła zamek i weszły do środka. Wokół panowała ciemność i po omacku szukała na ścianie włącznika. Znalazła. Nacisnęła i zapaliła światło.
Zdumiona, nie mogła uwierzyć własnym oczom, po tym co zobaczyła.
Trzech magów grzebało w jej ubraniach, zupełnie nie zauważając przybycia przyjaciółek. Na ich biodrach spoczywały kolorowe spódniczki, zasłaniające miejsca intymne, a na muskularnych tułowiach, rozciągały się jej koszulki.
Zauważyła otwarte na oścież okno, przez które musieli wejść niepostrzeżenie.
W końcu wróciła jej mowa.
- Co… wy… tu… Odwalacie zboczeńcy? Idioci! Banda kretynów!
Cała trójka spojrzała na kipiącą gniewem Lucy, która z ledwością powstrzymywała się od rękoczynów. Obok niej stała nadal oszołomiona Levy, zezująca po towarzyszach.
- No bo… nasze spodnie się podarły i nie mieliśmy się w co ubrać, a twój dom był najbliżej… - zaczął strachliwie Natsu.
- Wy… no..cha… Przesadziłeś tym razem – warknęła. – Wyjazd stąd, tak samo jak się tu dostaliście – wskazała palcem okno i zesztywniała, czekała aż się ruszą.
Chłopak chciał jeszcze coś powiedzieć, ale doszedł do wniosku, że nie miałoby to większego sensu. Potulnie spuścił głowę i pierwszy wyskoczył na zewnątrz, za nim Gray, a Gajeel trzymając się jeszcze ściany, kiwnął do Levy.
Dziewczyna zamrugała oczami, wychodząc z szoku.
Spojrzała na Lucy, która podeszła do okna, zamknęła je i oparłszy się o ścianę, zsunęła się po niej na podłogę. Zakryła twarz rękoma, a z oczu wypłynęły strumieniami parzące łzy. Przyjaciółka podeszła do niej, kucnęła i przytuliła ją.
- Levy… Jak ja mogę kochać tego idiotę?

5 komentarzy:

  1. Tego się nie spodziewałam o3o.

    OdpowiedzUsuń
  2. Claude, Claude... HEJT D: Nie lubię go, jak z pewnością każdy, kto to czyta. Zabij go >:D Albo niech go Natsu zbije, tak będzie lepiej...
    A wtedy Lucy rzuci mu się w ramiona krzycząc, jak bardzo go kocha, że wyzwolił ją od strachu i...
    Bickslow : *Jedup patelną w łeb.* No, tak ogólnie rzecz biorąc chciała powiedzieć, że rozdział cudny i zabawny, tym bardziej jak chłopcy ubierali ciuszki Lucy... Szczerze, turlała się po łóżku, jakby ją coś opętało. Dobra robota ~ !
    Pozdrawiam, a Ren~chan całuje
    ~Bickslow

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nowa nocia?

    ~Nyaaaaaa

    Pozdrawiam wszystkich użytkowników tego forum ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezus maria jak nigdy się tak jeszcze chyba nie uśmiałam jak teraz :D Bez spodenek , czyli widzieli siebie nago XD wg tak to fajnie opisałas ze do tej pory mi sie z tego śmiać chcę ide czytać dalej bo ciekawi mnie co cieakwego jeszcze bd pisac w następnym rozdziale :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak! Narescie! Powiedziała to! Levy… Jak ja mogę kochać tego idiotę?

    OdpowiedzUsuń