Lucy obudziła się całkowicie skołowana. Bolała ją głowa i nogi. Usiadła na łóżku i rozejrzała się dookoła. Przez otwarte okno, do mieszkania wlatywało ciepłe powietrze i zewsząd dochodziły odgłosy żywo ćwierkających ptaków oraz bawiących się dzieci. Przecierając zmęczone oczy, dostrzegła porozwalane brudne naczynia na stoliku, rozrzucone ubrania, a nawet zwisające z żyrandola sandały!
- Co tu się działo…? – jęknęła zdezorientowana.
Coś obok niej się poruszyło. Przestraszona raptownie zerwała się z łóżka. Przyjmując pozycję obronną, zauważyła leżącą Cane, która cichutko pochrapywała. Lucy odetchnęła z ulgą, skierowała się powolnie w stronę szafy i ubrała się.
Nadal na wpółprzytomna, zabrała się za sprzątanie mieszkania i przygotowywanie śniadania. Robiąc naleśniki, usłyszała z oddali kroki. Zerknęła przez ramię, widząc wlekącą się niezdarnie przyjaciółkę.
- Dzień dobry, Cana – powitała ją z niemrawym uśmiechem. – Możesz mi przypomnieć co się działo dzisiejszej nocy?
Dziewczyna ziewnęła, siadając na krześle przy nakrytym zastawą stole.
- Wiesz… sama nie wiele pamiętam… - stęknęła, drapiąc się po głowie. – Ale chyba próbowałam cię rozluźnić alkoholem…
- To wyjaśnia zwisające z lampy sandały – wskazała palcem sufit.
Szatynka podążyła wzrokiem we wskazanym kierunku i zaśmiała się zakłopotana.
- Wiesz, nie wiem, która z nas to zrobiła, ale jeżeli to ja, to przepraszam – tłumacząc się, nie mogła powstrzymać chichotu.
Lucy machnęła ręką i uśmiechnęła się pogodnie.
- Nie przejmuj się, poproszę kogoś, żeby je zdjął – wtedy na myśl przyszedł jej Natsu i poczuła bolesne ukłucie w sercu.
Szybko odpędziła te myśl i zajęła się smażeniem. Nadal nie mogła uwierzyć w zaistniałą sytuację, ale fakty mówiły same za siebie. Chłopak był winny.
Przełożyła naleśniki z patelni na talerze, nałożyła słodkiego sera, owoców i zaniosła na stół. Przysiadła się i obie zaczęły jeść w milczeniu. Lucy głowiła się nad tym, czy mag rzeczywiście mógł dopuścić się kradzieży, a Cana myślała o tym, ile litrów alkoholu udało jej się wypić.
Nagle drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem i obie dziewczyny podskoczyły na krzesłach. Do mieszkania weszła powoli, pewnym krokiem, ubrana w czarną garsonkę Erza. Z poważną miną, obejrzała wnętrze i spojrzała na siedzące przy stole, przestraszone przyjaciółki.
- Lucy, Cana, pospieszcie się. Chyba nie chcecie spóźnić się na rozprawę, prawda? – spytała po chwili milczenia.
Pomimo zdziwienia, jakie wywołało wejście Scarlet, pokręciły posłusznie głowami i zaczęły się przygotowywać. Heartfilia zerknęła ukradkiem na gościa. Dziewczyna błądziła wzrokiem po pokoju i choć przybierając codzienną maskę opanowania, nie udało jej się ukryć niecodziennego zdenerwowania.
Lucy nie widziała jej jeszcze w takim stanie. Erza była czymś wyprowadzona z równowagi i zapewne główną przyczyną nie była rozprawa, na którą miały się udać we trójkę. Nagle podchwyciła jej spojrzenie i uśmiechnęła się cierpko.
- Gotowa? – zapytała czerwono włosa.
Blondynka kiwnęła głową. Chciała mieć to wszystko już za sobą. Wyjaśnić całą sytuację, mając w duchu nadzieję, że ta cała farsa jest jedną wielką pomyłką i Natsu jest niewinny.
- No, to ruszajmy – powiedziała Cana, zatrzymując się przed przyjaciółkami.
Te zupełnie oszołomione, musiały przetrzeć oczy, by wyjść ze zdziwienia. Przed nimi stała zupełnie inna kobieta! Ubrana w granatową ołówkową spódniczkę do kolan, białą koszulę z falbankami na zapięciu, czarne czółenka, a do tego włosy upięte w kok, zmieniły ją kompletnie.
- No co? Jestem gdzieś wyświechtana, że tak się gapicie? – zdezorientowana, zaczęła oglądać swoje ubranie.
- Nie. Po prostu zobaczenie cię w takim wydaniu, jest czymś niezwykłym – zachichotała Lucy. – Bardzo ładnie wyglądasz.
Cana, której odebrało mowę, zmieszana komplementem wyszła z mieszkania, czując jak różowieją jej policzki. Te zabawne zachowanie lekko rozluźniło dziewczyny, dzięki czemu z większym spokojem mogły udać się na rozprawę.
Większość magów było już obecnych w głównej sali budynku gildii, specjalnie przebudowanej na wzór sądu. Przy wejściu stały barierki i bramka, przy których spacerował zamyślony Gajeel, wymachujący czarną policyjną pałką, demonstrując w ten sposób, jak bardzo mu się tu nudzi. Wchodząca do budynku Levy, prawie się potknęła, widząc ubranego maga w szary mundur. Nawet jego włosy były w lepszym stanie niż dotychczas, związane dodawały mu powagi. Dziewczyna, poprawiając okulary, zatrzymała się przed zablokowanym przejściem, czekając, aż Redfox zwróci na nią swoją uwagę. Chwilę to trwało, nim skończył przechadzać się wszerz korytarza i kiedy powrócił myślami do rzeczywistości, na widok niebieskowłosej uśmiechnął się zawadiacko, Chciał się z nią trochę podroczyć, ale dostał polecenie z "góry", by dosyć sprawnie przeprowadzać identyfikację uczestników rozprawy.
- Levy McGarden... - wycedził, wyciągając z kieszeni spodni poskładaną niechlujnie kartkę papieru.
Zlustrował ją wzrokiem i uśmiechnął się złośliwie.
- Widzę, że wygrzebałaś babcine ciuchy. Mama cię zaczęła ubierać? - zakpił, przenosząc wzrok na listę.
Speszona dziewczyna chwyciła czarny materiał togi, zaciskając pięści.
- Protokolant... jest. Możesz wejść - Gajeel odhaczył Levy na liście i pozwolił jej iść dalej, chichocząc złośliwie.
Oburzona, szybkim krokiem doszła do wyznaczonego dla niej miejsca, usiadła i nerwowo zaczęła poprawiać leżące na stoliku arkusze kartek oraz przestawiać kałamarz z piórem.
- Idiota... - mruknęła, czując piekące policzki.
Po chwili zaczęła się uspokajać. Biorąc głęboki wdech i wydech, rozsiadła się wygodnie na krześle. Zerknęła w stronę bramki. Stał tam dosyć zdezorientowany Reedus, czekając aż Gajeel w końcu znajdzie go na liście. Za nim zaczęła tworzyć się kolejka magów czekających na swoją kolej, ale Redfox'owi nie chciało się spieszyć.
Levi zaczęła się powoli zastanawiać, co takiego jest w tym gościu, że nadal jej się podoba.
- Jestem idiotką... - westchnęła.
Powoli gmach zaczął się wypełniać uczestnikami procesu. W ławie przysięgłych zasiadali Macarov, Mei, Macao, Wakaba, Gildarts, Alzack, Bisca, Nab, Jet, Droy, Max i Warren - wszyscy ubrani w dość luźny sposób w porównaniu z pozostałymi. Przez bramkę przeszły Erza a za nią markotna Lucy, próbująca z marnym skutkiem ukryć w jakim jest stanie. Pani prokurator ubrana w togę z czerwonym żabotem, usiadła na miejscu wraz z pokrzywdzoną. Ciekawscy całego procesu magowie, zasiadali na tyłach sali i ze zniecierpliwieniem czekali na rozpoczęcie. Levy zerknęła na zegarek. Dochodziła wyznaczona godzina, a Natsu był dalej nieobecny.
Dziewczyna obserwowała Scarlet, która powoli zaczynała być niespokojna i co chwilę mówiła coś do nieobecnej myślami Heartfili. Rozległo się ciche skrzypnięcie i przez uchylone drzwi weszli spóźnieni uczestnicy.
Natsu ubrany w czarny garnitur, nerwowo poprawiał uwierający go w szyję krawat, odgryzając się na docinki przeszukującego go Gajeela. Zza nich wyłonił się Jellal przyodziany w togę z zielonym żabotem. Levi zauważyła, że strażnik zachowywał się w stosunku do niego z wyraźną niechęcią i nieufnością, jednak obu przybyłych przepuścił dalej. Przeszli drogę i powoli usiedli na swoich miejscach. Erza, zajęta wcześniej przeglądaniem swoich notatek, dopiero teraz zauważyła kto jest adwokatem Natsu. Jej twarz początkowo pobladła, później policzki poczerwieniały i zbita z tropu odwróciła twarz, stając się widocznie spiętą.
Nagle na sali rozległa się cisza. Vijeeter Eccor wstał.
- Proszę wstać, Sąd idzie - oznajmił głośno i w tej samej chwili, otworzyły się tylne drzwi i szybko zamknęły.
Wszyscy zebrani wstali i im oczom ukazał się, siadający na miejscu sędziego, ubrany w togę z fioletowym żabotem Happy.
- To jakiś żart... - mruknęła oburzona Erza.
Obecni spoczęli. Levy rozprostowała palce i zaczęła notować.
Happy uśmiechnął się i postukał młotkiem.
- Aye! Wszyscy są? - rozejrzał się po zebranych. - Dobrze, więc możemy zaczynać. Powódka Lucy Heartfilia oskarża pozwanego Natsu Dragneel'a o kradzież drogocennej szkatułki wraz z jej zawartością. Erza Scarlet, proszę zacząć.
Dziewczyna wstała, odchrząknęła i wyszła z ławki.
- Wysoki Sądzie, zajmujemy się dzisiaj sprawą dość poważnej wagi. Poważnej dla oskarżonej, która w niemałym stopniu jest związana z pozwanym - zerknęła groźnie na strapionego maga. - Ufając mu, nie spodziewała się z jego strony takiej zapłaty... Bezcenny dla niej przedmiot został skradziony z jej mieszkania, kiedy pokrzywdzonej nie było w domu i znaleziony w domu pana Dragneel'a.
Erza zabrała zabezpieczoną w folię szkatułkę ze stolika i położyła ją przed uważnie przyglądającemu się jej Exceedo.
- To właśnie skradziony przedmiot, Wysoki Sądzie. Znaleziony u oskarżonego. Zrobiłam również kilka zdjęć, pokazujących w którym miejscu się on znajdował - mówiła, wyciągając z kartonu plik fotografii.
- Interesujące - mruknął Happy, wlepiając wzrok w dowody.
- Chciałabym teraz zadać kilka pytań oskarżonemu - powiedziała, zatrzymując się.
- Aye! Natsu, rusz się - polecił, wskazując miejsce.
Chłopak wstał i zawlókł się na podwyższenie, śledzony przez spojrzenia gapiów.
- Oskarżony Natsu Dragneel, będziesz mówił pod przysięgą i czy wiesz, że za składanie fałszywych zeznań grozi kara? - poinformowała go dobitnie Erza, mrużąc oczy.
- Tak, wiem - westchnął.
- Tak więc przysięgnij, że będziesz mówił prawdę i tylko prawdę - poleciła.
- Przysięgam - oznajmił, kładąc prawą rękę na sercu.
- Dobrze. W takim razie, co robiłeś w nocy po zakończeniu nielegalnej libacji trunków wysoko oprocentowanych mistrza Macarova? - zaczęła, chodząc po sali.
- Happy mnie przeniósł do domu - powiedział, obserwując maga klasy S.
- Istny cyrk... i on jest sędzią? - dziewczyna mruknęła zbyt głośno, oburzona tym faktem.
Coś błyskawicznie przeleciało w powietrzu i uderzyło Scarlet w głowę. Zaskoczona spojrzała na ziemię, gdzie spadł pocisk.
- Erza, za każdą zniewagę Sądu, dostaniesz dorszem - zatrajkotał, chichocząc.
- Przepraszam Wysoki Sądzie, to się już nie powtórzy - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Kontynuując. Natsu, gdzie byłeś później?
- Nie pamiętam.
- Nie kłam Dragneel!
- Erza, ty też tam byłaś, więc równie dobrze, też jesteś podejrzana - rzucił oskarżycielsko.
- Mam świadka, że nie byłam w domu mojej klientki - wymamrotała speszona, unikając patrzenia za siebie.
Levy zauważyła widoczne poruszenie na twarzy Jellal'a, który odkaszlnął i spuszczając głowę, chciał ukryć rumieńce.
- Panno Scarlet, jesteśmy bardzo ciekawi, kim jest wspomniana przez ciebie osoba - zadrwił Happy, mając z tego coraz większy ubaw.
- Ale... - zaczęła, ale zamilkła widząc wycelowaną w nią przez Exceedo rybę.
- Więc?
- Je... Mystogan - wybełkotała, paląc się na twarzy.
Wszyscy zebrani skierowali spojrzenia na pobladłego Jellal'a. Osłupiały skakał wzrokiem to z ukochanej to na Happy'ego.
- Czy to prawda? - spytał kot uśmiechając się złośliwie.
Mag wstał, zbyt gwałtownie, mało się nie przewracając.
- T-tak Wysoki Sądzie - odparł nerwowo.
- Możesz usiąść - polecił, machając łapką. - Widzisz Natsu? Pani prokurator ma alibi.
- Po czyjej ty jesteś stronie? - zapytał oburzony, czując po chwili na twarzy uderzenie śmierdzącej ryby.
- Jestem Sędzią - rzekł wyniośle. - Kontynuuj Erza.
Dziewczyna doszła do siebie po wstydliwym wyznaniu i poprawiając togę, spojrzała na oskarżonego.
- Natsu, czy byłeś w mieszkaniu Lucy Heartfilia?
- Ale kiedy? - spytał.
- Nie udawaj większego głupka, niż jesteś - zganiła go. - W noc przestępstwa oczywiście!
- Nie - odparł stanowczo.
Scarlet przyglądała mu się podejrzliwie przez parę chwil.
- Nie mam więcej pytań do oskarżonego. Chciałabym przepytać świadków.
- Aye! - kiwnął główką Happy.
Natsu udał się na swoje miejsce, a na salę rozpraw został wezwany Grey. Gajeel przeszukał go i po kontroli przepuścił go dalej. Mag zasiadł w miejscu przesłuchania.
- Grey Fullbuster. Czy zdajesz sobie sprawę z kary jaka jest za składanie fałszywych zeznań? - zapytała dziewczyna.
- Tak - oznajmił i przysiągł mówić prawdę.
- Gdzie byłeś w noc przestępstwa?
- Razem z innymi na popijawie.
- Widzę, że od razu przechodzisz do rzeczy - kiwnęła głową, uśmiechając się wyniośle. - Co się stało potem?
Grey westchnął tak jakby nie chciał pamiętać, tego co się wydarzyło.
- Razem z Juvią udaliśmy się na nocny spacer po mieście.
- Rozumiem... I co tam robiliście?
- Czy to konieczne? - jęknął.
- Oczywiście!
- Juvia chciała zobaczyć nocne niebo, więc spacerowaliśmy a później usiedliśmy na ławce...
- I...?
- I zrobiłem dla niej biżuterię z lodu...
- Całkiem romantyczne panie Fullbuster. Podejrzewam, że na trzeźwo nie jest pan taki ckliwy - rzuciła złośliwie. - Proszę mówić dalej.
- Widziałem ciemną sylwetkę poruszającą się w mroku w stronę domu Lucy - oznajmił, prostując się na krześle.
- Czy rozpoznaje pan w niej oskarżonego? - zapytała dociekliwie Erza.
- Nie. Nie potrafię zidentyfikować osoby z tamtej nocy. Było ciemno, w dodatku byłem pijany - wzruszył ramionami.
- Nie mam więcej pytań do świadka - stwierdziła dziewczyna i oddaliła się na swoje miejsce obok Lucy.
Jellal wstał powoli i przybliżył się do świadka.
- Panie Fullbuster, skoro nie rozpoznał pan w moim kliencie osoby z tamtej nocy, czy może pan stwierdzić, czy sylwetka przypominała mężczyznę? - spytał przyglądając się magowi.
- Trudno powiedzieć tak jak mówiłem.
- Był pan w tedy na tej nielegalnej libacji. Zna pan oskarżonego od bardzo dawna... Czy jest on skłonny do kradzieży w stanie nietrzeźwym?
- Nie był w stanie normalnie chodzić, więc nie sądzę. Z resztą pewnie nie trafiłby do własnego domu, nie mówiąc o mieszkaniu Lucy - odpowiedział zerkając na dziewczynę.
- Więc właściwie możemy wykluczyć, że to on ukradł szkatułkę, a został raczej w to wrobiony...
- Sprzeciw Wysoki Sądzie! To nie żadne dowody! - krzyknęła Erza, wstając gwałtownie.
- Czai się na ciebie soczysta rybka, której jednak szkoda mi marnować... Oddalam sprzeciw - powiedział Happy i uśmiechnął się. - Kontynuuj.
Dziewczyna opadła ciężko na krzesło.
Jellal obserwował ją chwilę, przez co widać było na jego twarzy lekkie zmartwienie.
- Nie mam więcej pytań Wysoki Sądzie - poinformował i oddalił się.
Grey został wyprowadzony, a na jego miejscu zasiadła Juvia. Erza ruszyła ku niej i procedura przysięgi się ponowiła.
- Juvia Lockser. Czy potwierdzasz, że byłaś obecna w noc przestępstwa?
- Tak... - przyznała.
- Opowiedz, co się stało potem.
- Juvia... Juvia była z paniczem Gray'em... - zaczęła speszona i onieśmielona. - Panicz był wtedy zupełnie inny, bardziej dla Juvii. Poszliśmy na spacer. Było pięknie i Juvia dostała naszyjnik z lodu... - rozpływała się nad wspomnieniami. - I panicz Grey powiedział, że ktoś przechodził. Juvia spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła jak ktoś biegnie bardzo szybko. Nie widziała kto to, ale później biegła za nią druga osoba. Juvia chciała wiedzieć, kto tam biegnie, ale panicz zasnął i musiała go obudzić i zaprowadzić do domu, bo prawie nie miał ubrań... - zawstydzona i podniecona, spuściła wzrok na te wspomnienia.
- Aha... - wykrztusiła Erza obserwując zatracającą się w marzeniach przesłuchiwaną. - Chyba nie wyciągnę od ciebie więcej informacji... Nie mam pytań Wysoki Sądzie.
Happy kiwną główką i spojrzał na Jellal'a.
- A obrona?
- Również nie mam pytań. Ze świadka nie wyciągnie się więcej informacji. Potwierdziła ona jedynie zeznania pana Fullbustera. Zapewne nie dowiemy się od niej kim była druga postać, gdyś świadek jest zbyt zaabsorbowany wcześniejszym wezwanym. - oznajmił mag, siadając na miejsce.
Juvia została odprowadzona do wyjścia i po niej weszła Cana. Złożyła przysięgę i siedząc, nerwowo poprawiła spięte włosy.
- Cana Alberona. Wiemy, że towarzyszyłaś pokrzywdzonej tamtej nocy.
- Tak.
- Co się wtedy stało?
- Wszyscy byli upici, porozchodzili się do swoich domów, my również. W mieszkaniu Lucy, przyjaciółka zauważyła brak swojej szkatułki. Nic nie wskazywało na włamanie. Nie było żadnych śladów. Zniknęło tylko to.
- Uprzedziła pani moje następne pytanie. Co pani wiadomo na temat przedmiotu?
- Jest on dla Lucy bardzo cenny. Są w nim listy, które pisała do swojej mamy...
- Rzecz właściwie bezcenna - wtrąciła przechadzająca się Erza.
- Właściwie czemu Lucy nie jest przesłuchiwana? - wyrwało się przeglądającemu papiery Jellal'owi.
Scarlet gwałtownie obróciła się i łypnęła na maga. Podeszła do niego i zatrzymała się przed nim, krzyżując ręce na piersiach.
- Ponieważ nie jest w stanie zeznawać. Czy obrona nie widzi w jakim jest szoku? - spytała, wskazując na dziewczynę dłonią.
Jellal wstał i nachylił się ku szkarłatnowłosej.
- Widzi. Dziwi mnie fakt, iż pani prokurator tak oburza się moim pytaniem i w mgnieniu oka chce zacząć oskarżać moją osobę - zaczął się z nią droczyć, uśmiechając się złośliwie.
Mierzyli się wzrokiem dość zaciekle, aż na sali dało się wyczuć ciężką narastającą atmosferę.
- Bawcie się ze sobą gdzie indziej... Mam was poczęstować rybką? - rzucił rozbawiony Happy.
Oboje odsunęli się od siebie. Triumfalny uśmiech pojawił się na twarzy Fernandes'a, obserwującego wzrokiem, odchodzącą dziewczynę. Ta spiorunowała spojrzeniem głupkowato uradowanego Natsu, który natrafiając na jej oczy, momentalnie się skurczył. Położyła ciężko dłoń na barierce przed Caną.
- Powiedz, czy jest jakiś sposób, żeby wejść do mieszkania praktycznie niezauważonym? - zapytała spokojnie świadka.
- Jest. W pokoju okno zdaje się być łatwe do otworzenia z zewnątrz. Budynek, w którym mieszka Lucy jest dosyć stary i nie był remontowany od jakiegoś czasu...
- Tak więc wejść można tą drogą... Czy jest ktoś, kto potrafi dostać się do wnętrza zwinnie i szybko z niego wyjść?
- No... - Cana spojrzała ukradkowo w stronę strapionej przyjaciółki. - Właściwie tylko Natsu potrafił tak wchodzić...
- Aha! I oto dowód wysoki sądzie! - stwierdziła donośnym głosem Erza. - Natsu Dragneel jest winny popełnienia tej zbrodni.
Jellal zerwał się z krzesła.
- Sprzeciw Wysoki Sądzie!
Scarlet spojrzała pytająco na mężczyznę, a potem na Happy'ego.
- Podtrzymuję. Słucham, panie Mystogan?
- Nie można od razu stawiać sprawy w tym świetle. Równie dobrze inny mag mógł podjąć się tak zuchwałego czynu, jakim jest włamanie i kradzież własności prywatnej. Nie zapominajmy przecież iż mój klient tamtej nocy był w stanie nietrzeźwości i nie możliwe byłoby, żeby udało mu się samemu wdrapać na wysokość mieszkania poszkodowanej i otworzyć okno, by bez większych szkód skraść tylko jedną rzecz, nie pozostawiając tym samym po sobie żadnych śladów. Również ucieczka jest zbyt trudna - wzruszył ramionami, znacząco patrząc na Erze.
- Prawda... - wybełkotał Happy, jedząc dorodny okaz łososia.
- Jednakże nie ma innych podejrzanych. Tylko Natsu miał umiejętności by tam wejść, czego byłam kiedyś świadkiem...
Happy stuknął głośno młotkiem.
- Kończy się czas, dlatego ława przysięgłych udaje się wraz ze mną na naradę - zakomunikował wstając i razem z ławnikami zniknęli za tylnymi drzwiami.
Na sali rozległ się gwar. Erza i Jellal jednocześnie obrócili się na pięcie i usiedli na swoich miejscach dyskutując ze swoimi klientami. Levy opadła zmęczona na oparcie krzesła, czując jak pulsuje jej dłoń. To było dla niej męczące, jednak obserwując wszystko ze swojego punktu widzenia, doszukała się wielu ciekawych wniosków.
Zerknęła w stronę końca sali. Gajeel usiadł na jednym z krzeseł i opierając się plecami o ścianę, założył ręce na karku, zamykając oczy. Za każdym razem kiedy na niego patrzyła czuła jak ściska jej się żołądek. Lubiła patrzeć, kiedy wydawał się być odprężony lub czymś uradowany, tak jak w tamtym momencie.
Nim zdążyła wypocząć, przez drzwi weszli ławnicy wraz z sędzią.
- Aye! Ława przysięgłych ogłosi wyrok - poinformował rozsiadając się w fotelu.
Macarow, jako najważniejszy z zebranych, wstał i odchrząknął.
- Ława przysięgłych, po zapoznaniu się z dowodami oraz zeznaniami świadków uznaje Natsu Dragneel'a za...
Rozległ się głośny huk i przez drzwi frontowe na salę wkroczyła Drużyna Raijinshu, na czele której stał Freed, ubrany w długi jasny płaszcz. Na głowie ciemny kapelusz zakrywał zwykle odstające włosy,a w ręce trzymał lupę. Za nim podążali Evergreen, mająca na sobie czarną garsonkę, oraz Bickslow w grafitowym garniturze z cygarem w ustach.
- Natsu jest niewinny! - krzyknął Justine podchodząc coraz bliżej.
- Skąd taki wniosek? - zapytali jednocześnie Happy i Erza.
Freed uśmiechnął się triumfalnie i wyciągnął rękę w stronę gapiów.
- Winną jest panna Mirajane Strauss!
Nastało poruszenie wśród zebranych.
Wskazana dziewczyna gwałtownie wstała i zaczęła się przedzierać w kierunku wyjścia, jednak udaremnił jej to Freed w dość dziwny sposób. Biegnąc za nią, zahaczył o rąbek jej sukni i upadając, chwycił ją i oboje wylądowali na posadce. Biust Miry znalazł się na zaczerwienionej twarzy maga, który z wrażenia zacisnął mocniej uścisk na jej talii. Skrępowana patrzyła na niego zupełnie zdezorientowana.
Widzący to Elfman wystrzelił z miejsca i wymachując rękoma krzyczał:
- Freed! Ty nie jesteś mężczyzną! Mężczyzna nie molestuje tak kobiet! Masz być mężczyzną!
Natsu zaczął krztusić się śmiechem, prawie spadając z krzesła. Lucy w osłupieniu przyglądała szamoczącym się magom i ze skruchą na twarzy spojrzała na Dragneel'a.
Erza nie mogąc zaakceptować swojej porażki, a tym samym pomyłki w osądzie przyjaciela, podarła gruby plik leżących przed nią papierów i ruszyła w kierunku stolika obrony. Jellal przyglądał jej się ze spokojem, nawet gdy w złości uderzyła pięściami o blat.
- Ty... Ja... jak mogłam się tak pomylić...? To wszystko przez to, przez to, że ty... - mamrotała, ścierając łzy z policzków.
Mężczyzna wyciągnął rękę ku niej i delikatnie założył jej włosy za ucho.
- Umów się ze mną.
Scarlet spojrzała na niego zaskoczona.
- Co?
- Umów się ze mną Erza - uśmiechnął się dobrotliwie. - Na randkę. Do kawiarni, parku, nad wodę... Gdziekolwiek zechcesz.
- Chcesz się ze mnie nabijać? - zapytała pociągając nosem.
Fernandes wstał i pochylił się nad nią.
- Nie. Chcę być z tobą. Tak jak tego chciałaś - wyszeptał jej do ucha.
- Dobrze - odpowiedziała, opierając głowę na jego barku.
Levy uśmiechnęła się, widząc, że wszystko przybrało dobry obrót. Zerknęła na Happy'ego. Ten bawił się w najlepsze kłębkiem wełny, pałaszując w między czasie różnego gatunku rybki. Zebrani w ławie przysięgłych, rozmawiali między sobą już w zupełnie luźniejszej atmosferze.
W końcu Freed i Mira ogarnęli się na tyle, by wyjaśnić całe to zamieszanie. Dziewczyna stanęła przed zebranymi i ze skruchą spuściła głowę.
- Tak więc opowiedz nam, dlaczego to zrobiłaś - polecił Justine, przechadzając się za jej plecami.
- Dobrze - westchnęła. - Nie ukrywam faktu, że byłam wtedy pijana...
- Przepraszam siostro, że nie jestem mężczyzną! - krzyknął Elfman ze łzami w oczach, podnosząc się z miejsca.
- Nie braciszku. To ja ci uciekłam...
- To wyjaśnia dwie nieznajome postacie - mruknął Jellal.
Mira westchnęła ciężko.
- Tak, to my tam wtedy biegliśmy. Przepraszam wszystkich za te kłopoty. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Chciałam, jakoś eee... Wzmocnić więzy między Natsu i Lucy.
Happy zachichotał, zakrywając pyszczek łapkami.
- No to sprawa wyjaśniona. A jak weszłaś do mieszkania? - zapytał Jellal.
- Otworzyłam zamek w drzwiach spinką do włosów - odparła Mira.
Ława przysięgłych wybuchnęła gromkim śmiechem.
- Cała Mira - rzekł Macarov, ocierając łzę wierzchem dłoni. - Dobrze, w takim razie jakiego żądasz zadośćuczynienia Lucy?
Dziewczyna jakby wybudzona z transu, spojrzała uważnie na mistrza. Uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Nie chcę nikogo karać. Wystarczy zwykłe przepraszam. Mira nie zrobiła tego w pełni świadoma, chciała dobrze... - zarumieniła się lekko.
Strauss podbiegła płacząc i przywarła do blondynki.
- Przepraszam Lucy... - łkała jej w ramię.
Heartfilia poklepała ją po plecach i przytuliła.
- Aye! Kończymy dzisiejszą rozprawę i idziemy jeść! - zawołał uradowany Happy, w mgnieniu oka zrzucił togę i wyfrunął przez drzwi.
Zebrani zaczęli się powoli rozchodzić. Mira oderwała się od blondynki i uśmiechając się, ruszyła w stronę czekającego na nią brata. Lucy powoli podeszła do siedzącego samotnie Natsu. Jellal z Erzą gdzieś się ulotnili razem z Mei. Dziewczyna przysiadła się do niego.
Spuściła wzrok i zaczęła bawić się kciukami.
- Ja...
- ... Przepraszam - dokończył za nią Natsu.
- Ale ty nie masz za co przepraszać - powiedziała zdziwiona.
- Mam. W końcu to, że wchodzę do ciebie przez okno przyniosło mi kłopoty - jęknął, drapiąc się po karku.
- Wiesz... cieszę się, że to nie ty - uśmiechnęła się, rumieniąc.
Dragneel wyszczerzył się i wstając pociągnął Lucy za rękę.
- Chodźmy gdzieś - zaproponował i oboje podążyli w stronę wyjścia.
Levy odprowadziła ich wzrokiem i układając papiery na kupkę, również wstała. Idąc ku drzwiom, zauważyła, że Gajeel nadal opiera się o ścianę. Podeszła do niego bliżej i widząc, że śpi, uśmiechnęła się do własnych myśli.
Wygrzebała z kieszeni jeszcze mokre od atramentu pióro.
- A to za babcine ubrania - zachichotała złośliwie.